(Samantha)
- Wstawaj głąbie! - usłyszałam głos Conora nad moją głową.
- Spadaj!
- Nie, dopóki nie wstaniesz i nie zrobisz mi śniadania.
- Sam se zrób leniu śmierdzący!
- Zrobiłbym, ale wiesz, że jestem w stanie spalić kuchnie.
- To zrób kanapki.
- Ja + ostry nóż = dużo krwi, czyli bałagan.
- Ale z ciebie ciota. Zaraz przyjdę.
Conor wyszedł z mojego pokoju, a ja wyszłam z łóżka. Ubrałam na nogi moje mięciutkie kapcie w tygryski.
Zeszłam na dół i udałam się do kuchni. Po drodze zauważyłam Conora leżącego plackiem na kanapie.
- Nie za dobrze ci? - zapytałam.
- Leczę kaca...
- Drugi dzień?
- Twój chłopak ma naprawdę mocny alkohol.
- Może ktoś ci coś dosypał do drinka?
- Niby co?
- Pigułkę gwałtu, chociażby.
- Co? - Conor wyszczerzył oczy i zerwał się z kanapy. Założył spodnie, które leżały na fotelu (nawet nie wiem dlaczego je zdjął) i niczym tsunami wybiegł z domu.
Przewróciłam oczami i udałam się do kuchni by zrobić kilka kanapek dla siebie.
Po śniadaniu wróciłam do swojego pokoju i po porannej toalecie ubrałam się.
Gdy nakładałam trochę błyszczyku na usta usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
- Halo?- odebrałam nie patrząc kto dzwoni.
- Cześć piękna!
- Cześć łysy!
- Jak tam głowa?
- Moja dobrze, Conora niezbyt.
- Naprawdę? - Max zaśmiał się.
- Stwierdził, że macie mocny alkohol, ale ja myślę, że po prostu ma słabą głowę.
- Tak właściwie to dzwonie by powiedzieć, że jadę z tymi skacowanymi idiotami do studia, więc wpadnę wieczorem.
- Dzięki za ostrzeżenie. Przygotuje się mentalnie.
- Do zobaczenia. Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na łóżko. Zbiegłam na dół do salonu i wskoczyłam na kanapę. Włączyłam tv i zaczęłam przeglądać kanały.
Nie dane mi było jednak niczego obejrzeć w spokoju, bo drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem, a do pomieszczenia wpadł mój brat.
- Nie zostałem zgwałcony! - odparł radośnie.
- O czym ty gadasz?
- Mówiłaś, że ktoś mógł dosypać mi tabletkę gwałtu!
- Żartowałam pacanie.
- Ostrożny zawsze ubezpieczony. - stwierdził dumnie, siadając obok mnie na kanapie.
- Jakbyś ty kiedykolwiek był ostrożny.
- Przecież jestem...
- A kto zgubił się na wakacjach we Włoszech?
- Moja mapa była niedokładna!
- Niedokładny to jest twój mózg.
Rzuciłam się na niego i wyczochrałam tę jego perfekcyjną jak zawszę fryzurkę.
Conor nie zostawał mnie dłużny i zaczął mnie łaskotać. Tak się wierciliśmy, że spadliśmy z kanapy, a ja przy okazji chwyciłam poduszkę i zaczęłam go nią okładać.
- Poddaje się! Poddaje się! - krzyknął Conor.
Zeszłam z mojego brata-chucherka i z powrotem usiadłam na kanapie.
- Nie masz ze mną szans. - powiedziałam.
- Dlaczego zawsze musisz mi to robić? - zapytał wstając z podłogi.
- Młodsze rodzeństwo musi sobie radzić.
Brat usiadł obok mnie i dziwnie się na mnie spojrzał.
- Co?
- Co na obiad? - zapytał.
- To co sobie zrobisz.
- Ale...
- Siemka! Obiad przyszedł!
- Justin, stary, z nieba mi spadłeś! - Conor rzuciła się na Justina, który trzymał pudełka z pizzą.
- Patty! Rusz się! Głodni czekają! - Jus krzyknął w kierunku drzwi, a zaraz potem do domu wpadła Patty, trzymając kolejne dwa pudła.
- Przybywamy z pizzą i dobrym filmem. - powiedziała jak zwykle radośnie.
Odstawiła pizze na stół, a do odtwarzacza dvd włożyła płytę.
- Co oglądamy? - zapytał Conor z kuchni, wyciągając napoje z lodówki.
- "Stażystów".
Cała nasza czwórka rozsiadła się na kanapie i zaczęliśmy oglądać film.
2 godziny później, gdy film się skończył byliśmy tak zmęczeni, że nikomu nie chciało się ruszyć z kanapy. Wkrótce potem zasnęliśmy.
Obudziło na dopiero uporczywe pukanie do drzwi. Otworzyłam oczy i powoli podniosłam się z kanapy. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. W wejściu stał Max, który trzymał bukiet herbacianych różyczek.
- Piękne kwiaty dla pięknej pani. - powiedział wręczając mi bukiet i pocałował mnie.
- Skąd ten dobry humor?
- Po ciężkim dniu w studiu w końcu ujrzałem moją ukochaną; właśnie stąd.
- Nie słodźcie tam tak, bo zwrócimy całą pizze! - do moich uszu dobiegł krzyk Conora.
- Cicho tam! - odkrzyknęłam i zwróciłam się do Maxa. - Wchodź, tylko się nie przestrasz tego bałaganu. - wskazałam salon nadal okupowany chłopakami i Patty na kanapie.
Wstawiłam kwiaty do salonu i chwytają Maxa za rękę, zaprowadziłam go do mojego pokoju.
Usiedliśmy na łóżku, a ja wtuliłam się w ramiona ukochanego.
- Jak minął ci dzień? - zapytałam bawiąc się jego palcami.
- Nawet dobrze. O dziwo Tom niczego nie rozwalił, więc nikt na nas nie krzyczał.
- To już jakiś postęp. - zaśmiałam się, a po chwili ciszy zapytałam. - Zostaniesz dzisiaj ze mną?
- Na noc? - pokiwałam głową. - Jak najbardziej.
Max pocałował mnie w czubek głowy. Nic już więcej nie mówiliśmy, tylko tuliliśmy się do siebie. Nie zauważyłam nawet kiedy zasnęliśmy.
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Jakiś mdły mi wyszedł....
W następnych będzie się działo! ;D Choć nie wiem kiedy coś dodam, bo ostatnio mam
dużo na głowie...