piątek, 23 stycznia 2015

Epilog

- Dylan! Alek! Przestańcie biegać. - Sam próbowała uspokoić dwóch 3 letnich chłopców biegających między obecnymi w pokoju ludźmi. - A tak właściwie to gdzie jest Justin?
- Z Conorem piętro niżej. - odpowiedziała przyjaciółce Nath.
- Wątpię, by zostawienie tych dwóch samych było dobrym pomysłem. - zaniepokoiła się Patty.
- Ty się niczym nie martw. Na pewno moją wszystko pod kontrolą. - uspokoiła przyjaciółkę Sam.
- Mamo, mamo! Gdzie jest tata? - zapytał Alek.
- Szlaja się z wujkami w barach.
- Patty! - skarciła siostrę Nath.
- No co? Powinien tu być i udzielać wsparcia! Mała Braeden w drodze!
Dyskusje dziewczyn przerwało pukanie do drzwi.
- Laski! My jesteśmy gotowi, ale brakuje mojego szwagra! - zza drzwi dało się słyszeć głos Conora.
- Najwyżej zaczniemy bez niego. - odparła Sam.
Kilka minut później dziewczyny były w 100% gotowe.
- Idę do chłopaków. Powiem im, że zaczynamy. - powiedziała Nath wychodząc z pokoju. - Dylan, Alek chodźcie z ciocią.
Nathalie z chłopcami opuścili pomieszczenie, w którym zostały Sam i Patty.
- Przestań się tak trząś. Wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
- A jeśli się przewrócę przy wszystkich ludziach?
- Nie myśl tak! A nawet jeśli, to John cię złapię.
Sam spojrzała na przyjaciółkę, która mimo stresu wyglądała pięknie. Jej biała suknia leżała na niej idealnie. Wyglądała niczym anioł.
Nagle w drzwiach pokoju pojawiła się głowa Nath.
- Wszyscy już są. Czas zaczynać. - powiedziała uśmiechnięta, a następnie spojrzała na sam. - Nie ma go.
- No nic, czas zaczynać.
Samantha podeszła do komody i z wazoniku wyjęła piękny bukiet magnolii. Podała go Patty i wraz z Nath wyszły z pokoju. 

***

- Gotowa? - zapytała Sam.
- Jak nigdy. odpowiedziała Patty. - Gdzie jest mój ojciec?
- Tu jestem kochanie. pani Blake wkroczył do pomieszczenia.
- Cześć John. - Sam powitała ojca przyjaciółek.
- Sam wyglądasz pięknie. Patricia, kochanie, wyglądasz cudownie. Jestem dumny z mojej małej córeczki. Z obu moich księżniczek. - powiedział przytulając Patty i Nath. (sukienki Sam i Nath)
- Tylko się tato nie rozpłacz. - odparła Nath.
- Postaram się.
W tym momencie przez drzwi wszedł Conor podchodząc do dziewczyn i czule całując Nath w czubek głowy.
- Czas zaczynać. - powiedział obejmując swoją narzeczoną.
- Okej. Leć i powiedz by zaczęli grać.
Gdy Conor zniknął za drzwiami i dało się słyszeć muzykę, Sam przeszła przez drzwi. Trzymając w dłoniach mały bukiecik, podobny do bukietu Patty, ruszyła przez główną nawę kościoła uśmiechając się do zebranych. Za nią z takim samym bukietem ruszyła Nathalie. Obie stanęły naprzeciwko Conora i Justina  stojących przy ołtarze z pustym miejscem obok nich. ( Jus - lewy, Conor - prawy)
Sam zauważyła Dylana i Aleka siedzących obok matki Patty. Chwilę później, niespodziewanie, puste miejsce obok chłopaków zajął mąż Sam. Dziewczyna zmierzyła go morderczym spojrzeniem, na co on odpowiedział uśmiechem.
Nagle zaczął grać marsz mendelsona i tłum obecny w kościele wstał wyczekując panny młodej.
Po chwili przez główną nawę szła w stronę ołtarza Patty prowadzona przez swojego ojca.
Przed ołtarzem pan Blake przytulił swoją córkę i przekazał ją jej narzeczonemu. Justin wziął rękę Patricii i przyprowadził bliżej do ołtarza. Oboje uśmiechnięci od ucha do ucha spojrzeli na siebie wzrokiem pełnym miłości.

***

- Wyglądasz pięknie - po zakończonej ceremonii do Sam podszedł jej mąż
- Jestem na ciebie zła.
- Dlaczego?
- Spóźniłeś się na ślub Patty!
- Zatrzymali mi w pracy.
- Max!
- Nie powinnaś się denerwować w swoim stanie.
- Ja się wcale nie denerwuje,
- Tak więc.... Jedziemy na imprezę?
- Jedziemy!

***

Para młoda oraz ich przyjaciele udali się do wynajętej i pięknie udekorowanej sali.
Goście cały czas się zjeżdżali, gratulując nowożeńcom i wręczając im prezenty. Sam i Nath oraz panowie pomagali przejmować bukiety i prezenty by panna młoda mogła dalej witać gości. Po przywitaniu wszystkich wesele zaczęło się.
Z głośników zaczęła lecieć ulubiona piosenka Patty i Justina, do której młodzi zatańczyli swój pierwszy taniec. Wkrótce dołączyli do nich Sam z Maxem, Nath z Conorem i kilka innych par ( w tym Tom z Kelsey, jednak ich ruchy bardziej przypominały taniec godowy). Nawet Dylan i Alek wyhaczyli partnerki. Alek kręcił się po sali z czteroletnią córką Nathana i jego żony Brendy o imieniu Katy, a Dylan tańczył z Nareeshą. Siva w tym czasie zabawiał ich dzieci - pięć i pół lenią Amber i dwuletniego Liama. Ostatni członek The Wanted, Jay, królował na parkiecie wraz ze swoją narzeczoną Leanne.
Po zakończonym tańcu została podana kolacja.
Nie minęło dużo czasu, a na parkiecie zabrało się wiele gości tańczących do piosenek puszczanych przez DJ'a.
Na środku sali kołysała się w rytm muzyki para młoda, a w dalszym kącie Samantha i Conor.
- Muszę przyznać, że pięknie wyglądasz sis.
- Ty też nieźle się prezentujesz bro.
Conor zaśmiał się, poszukując wzrokiem swoich siostrzeńców, których zabawiał Max.
- Mój szwagier całkiem dobrze sobie radzi.
- W końcu jest ich ojcem.
- Jesteś tego pewna?
Na słowa brata, Sam uderzyła go z dłoni w głowę.
- Ciesz się, że nie mam patelni w torebce.
- Nie zdziwił bym się gdybyś miała.
Rodzeństwo zaczęło się śmiać, gdy nagle Sam poczuła skurcz. Dziewczyna złapała się za brzuch i zgięła w pół, łapiąc przy tym ramie Conora.
- O nie. Nie nabierzesz mnie znowu na to.
- Chciałabym teraz żartować. - Sam odparła przez zęby zaciśnięte z bólu.
- Sis, co się dzieje?
- Wołaj Maxa. Ja rodzę!

***

- Kochanie, oddychaj! - Max próbował uspokoić żonę leżącą na noszach jadących szpitalnym korytarzem. - Wszystko będzie dobrze. Już przez to przechodziliśmy.
- My?! To ja musiałam przepchnąć przez moją...
- OKEJ! Przepraszam, spokojnie.
- To ja przepraszam. Gdzie Alek i Dylan.
- Z Patty i Nath.
- Boże, Patty. Zepsułam jej wesele.
- Oszalałaś? Jak się dowiedziała, że wody ci odeszły to była bardziej szczęśliwa niż gdy powiedziała tak w kościele.
- A co z ich podróżą poślubną? Przełożyli lot na jutro. Patty stwierdziła, że nie ruszy się stąd zanim nie zobaczy małej.
- Ale...
- Shhh... Nie martw się o to.
Samantha na noszach wjechała do przygotowanej sali. Została przeniesiona na łóżko, a obecne tam pielęgniarki starały się sprawić, by Sam było wygodnie.
- Domagam się znieczulenia! - dziewczyna zaczęła panikować.
- Niestety na to już za późno. Rozwarcie jest zbyt duże. - odparł doktor Brady, który przyjmował poród Aleka i Dylana. - Za kilka minut zaczynamy.
Doktor wyszedł z pokoju zostawiając Sam i Maxa razem.
- Nie rozumiem. Został przecież miesiąc do porodu. Co jeśli coś się stało?
- Hej, uspokój się. Chłopaki też urodzili się wcześniej i nic im nie jest.
- Z takim ojcem, to nigdy nie wiadomo.
Samantha uśmiechnęła się, na co Max odpowiedział równie ciepłym bananem na twarzy.
- Właśnie tak. Uśmiechnij się.
Max pocałował żonę i chwycił za rękę, gdy do sali wrócił lekarz wraz z pielęgniarkami.
- Czas zaczynać.

***

Conor czekał przed salą gdzie leżała jego siostra o godziny. Ta bezczynność go dobijała. Jedyne co mógł zrobić to siedzieć  i czekać.
Kilka minut później do szpitala wbiegła Nathalie, przebrana w luźniejsze ciuchy i z wielką torba na ramieniu. 
- Wiadomo już coś? - zapytała Conora.
- Nie, wciąż czekam.
Dziewczyna usiadła obok chłopaka i wskazała na torbę.
- Przyniosłam wygodne ubrania dla Sam. Patty i Jus postarają się tu byś najszybciej jak mogą. Miałyśmy mały problem ze zdjęciem sukni ślubnej.
- Nie chce wiedzieć co tam robiliście.
Kolejny kwadrans Nath i Conor siedzieli w ciszy. Przerwało ją dopiero przybycie młodej pary.
- Z nocy poślubnej nici, co? - zażartował Conor.
- Ale z ciebie żartowniś. - powiedziała Patty.
- Jak cholera. - dodał Justin.
Patty usiadła obok siostry, a jej świeżo upieczony mąż zaczął chodzić po korytarzy w te i wewte. 
Kolejne minuty upływały i nie docierały do nich żadne wiadomości.
Dopiero gdy minęły dwie godziny odkąd Sam została przywieziona do szpitala, drzwi sali otworzyły się w wyszedł z niej lekarz.
- Państwo George zapraszają do środka. - oznajmił.
Conor, Nathalie, Patty i Justin wpadli do pokoju, a ich oczom ukazał się widok wpół leżącej Sam z Maxem u jej boku i noworodkiem w jej ramionach.
- Poznajcie małą Braeden.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
THE END

To już koniec historii na tym blogu. Jak na razie kończę z pisaniem. Nie mam czasu ani pomysłów.
Ewentualnie coś może się pojawić na http://teen-wolf-stories.blogspot.com/ 
Mam nadzieję, że to co pisałam przez te kilka miesięcy podobało się wam i może kiedyś do tego wrócicie.
Dziękuje wszystkim czytającym i komentującym, a szczególnie mojej kochanej siostrze Angelice, dzięki której nie poddawałam się i dociągnęłam tego bloga do końca <3 

Jeszcze raz dziękuję. Kocham Was <333
Wasza Iza :)

poniedziałek, 3 listopada 2014

22. Doesn't Have To Be A Heartbreak Story...

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ



"Hej tu Sam! Nie mogę odebrać więc zostaw wiadomość, na pewno oddzwonię."
Max po raz kolejny słyszał pocztę głosową Sam.
- Hej Sam, to znowu ja. Mam nadzieję, że odsłuchujesz moje wiadomości. Proszę oddzwoń.
- Nie odbiera? - zapytał Jay kręcący się po salonie.
- Nie prawdopodobnie mnie teraz nienawidzi.
- Nie nienawidzi cię. Po prostu jest trochę zła i nie ma ochoty z tobą rozmawiać i cię widzieć.
- Czyli mnie nienawidzi.
- Nie poddawaj się. - Loczek usiadł obok niego. - Na pewno tęskni za twoja brzydką gębą.
- Ha ha, bardzo śmieszne finalistko Top Model.
- A co, zazdrościsz? Ja cię tu próbuje pocieszyć.
- Terapeuta się znalazł. Szybkie i nieskuteczne porady u Jaya McGuinessa.
- Zdziwił byś się jak moje rady są skuteczne! - obrażony wstał z kanapy i podreptał na górę.
- Skuteczne jak trutka na szczury!
Max usłyszał tylko jakiś dziwny dźwięk wydany przez przyjaciela, nic więcej.
George postanowił wziąć się w garść i chwytając kurtkę z wieszaka wyszedł na zewnątrz.
Mając pustkę w głowie szedł przed siebie nie zwracając uwagi na to co działo się wokoło niego. Nie zdał nawet sobie sprawy, że skręcił w stronę drzewa swojego i Sam. W głębi jego duszy kłębiła się nadzieje, że ją tam zobaczy.
Gdy od drzewa dzieliło go zaledwie kilka metrów zauważył, że ktoś siedzi oparty o jego pień. Szybko zdał sobie sprawę, że była to Sam.
- Hej. powiedział niepewnie, a dziewczyna odwróciła się w jego stronę. - Tak myślałem, że cie tutaj znajdę.
Dziewczyna nie odezwała się, tylko odwróciła głowę. Mężczyzna podszedł bliżej i usiadł obok niej.
- Przepraszam za tamto. Spanikowałem zanim pomyślałem.
- Myślenie nie było twoją mocną stroną. - zażartowała pięknie się przy tym uśmiechając.
- Racja. - po chwili milczenia dodałem - Czy kiedykolwiek mi wybaczysz? - wpatrując się na Sam, która wstała z trawy, Max poczuł na swojej głowie i ramionach krople wody spadające z nieba.
- Może...Nie wiem. Nie jestem pewna co czuje.
- Ale ja jestem. I zaczekam na Ciebie tyle, ile będę musiał.
Max wstając powoli zbliżył się do Sam kładąc swoje dłonie na jej delikatnych policzkach. Zbliżył się jeszcze bardziej  i musnął swoimi wargami jej miękkie usta. 
W międzyczasie lekki kapuśniaczek, który zaczął padać kilka minut temu, zamienił się w wielką ulewę, która przywróciła wspomnienia.
- Pamiętasz nasz pierwszy pocałunek? - powiedział z uśmiechem. - Wtedy też taj lało.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Napisany podczas czekania aż Angela pojawi się na skype.

Spoiler! Nadal czekam :(

Złe wieści (chyba) to przedostatni rozdział na tym blogu. Ale spokojnie, jak mi się uda, 

Do epilogu :) Bye :**

niedziela, 2 listopada 2014

21. All The Trust Is Broken Now...

(Samantha)



Przez cały poranek byłam przygnębiona. Wspomnienia z poprzedniego wieczora ciągle zalewały mój umysł.
Czułam na sobie zmartwiony wzrok Conora. Wiedziałam, że się o mnie martwi, jednak nie byłam gotowa by o tym mówić. Próbował rozśmieszyć mnie swoimi dennymi dowcipami, jednak nic nie działało. Miałam tylko nadzieję, że nie skojarzy mojego zachowania z wydarzeniami z kilku wcześniejszych miesięcy.

***

Samantha leżała otulona miękkim kocem na kanapie. Conor wyszedł z kuchni i siadając na kanapie obok swojej siostry podał jej kubek kakao z ogromną ilością pianek.
- Rozchmurz się Sammy.
- Nie nazywaj mnie tak, nie mamy już 6 lat.
- Możesz zaprzeczać ile chcesz, ale i tak wiem, że lubisz jak cię tak nazywam.
- Jeśli kiedykolwiek o tym komukolwiek powiesz, to się tego wyprę.
Na twarzy Sam zagościł słaby uśmiech, jednak szybko zniknął. Na dłuższą chwilę cisza wypełniła pomieszczenie. W końcu milczenie przerwał Conor.
- Adam to dupek. Wiesz o tym, prawda?
- Tak. - odpowiedziała cicho.
- Nie powinnaś się tak przejmować tym oślim zadem. Pokaż mu jaka jesteś fantastyczna i znajdziesz kogoś, kto na ciebie zasługuje.
- Jesteś najlepszym bratem jakiego mogłabym mieć

***

(Samantha)

Przyszło już popołudnie i byłam w drodze do jedynej osoby, która mogła by mi w tym momencie choć trochę poprawić humor.
Do domu The Wanted dotarłam w 15 minut. Weszłam jak zwykle bez pukania i wkroczyłam do salonu, gdzie zastałam zdziwione twarze Natha, Jaya i Toma.
Trwaliśmy chwilę w ciszy, aż odezwał się Siva, który wyszedł z kuchni.
- Sam? Co ty tutaj robisz?
- Przyszłam zobaczyć się z Maxem. Gdzie on jest?
- U siebie, ale... - nie dałam Tomowi skończyć, bo od razu udałam się do pokoju Maxa.
Bez wahania wpadłam do pomieszczenia, gdy dotarłam do odpowiednich drzwi.
- Max, musimy...
Nie dokończyłam zdania, bo to co zobaczyłam zszokowało mnie.
Max siedział na łóżku, otulony kocem. Jego oczy były czerwone od od łez i wyglądał jakby nie spał przez całą noc.
- Max, co się...
- Wyjdź. - jego głos był słaby i zachrypiały, a wypowiedziane przez niego słowo zabolało jak cios w brzuch.
- Co?
- Po prostu wyjdź.
- Dlaczego? Co się stało Max? Rozmawiaj ze mną. - z każdą sekundą bałam się jego reakcji.
- Dobrze wiesz co się stało. - Max wstał z łóżka, podszedł do okna i patrzył przed siebie. - Widziałem cię.
- Nie wiem o czym mówisz. Co widziałeś? - do oczy zaczęły napływać mi łzy.
- Widziałem cię z nim.
- Co... - zacięłam się.
Adam. Max widział mnie z Adamem.
- Max, ja...
- Nawet nie próbuj zaprzeczać. Widziałem to wszystko. - odwrócił się w moją stronię, patrząc na mnie wzrokiem pełnym bólu.
- Chyba jednak nie wszystko! - wybuchłam. - Gdybyś widział całe zdarzenie, wiedział byś, że Adam rzucił się na mnie i skrępował. Naprawdę myślisz, że wróciłabym do niego po wszystkim co mi zrobił? Uważasz, że jestem aż taka głupia? Nie Max. I nie pozwolę by ktoś mnie znowu skrzywdził.
Pełna furii wybiegłam z jego pokoju i nie zwracając uwagi na chłopaków, nadal siedzących w salonie wybiegłam z domu trzaskając drzwiami.
Nie dałam rady już dłużej wstrzymywać łez i gdy tylko wbiegłam na ulice, moje policzki zalały się słoną cieczą.
Gdy tak biegłam przed siebie przypomniało mi się jak nie tak dawno uciekałam przed Adamem, a teraz uciekałam od Maxa.
Czy los postanowił uprzykrzyć mi życie? Czy ja zawszę muszę cierpieć? Czemu to wszystko jest takie trudne?
W mojej głowie kłębiło się wiele myśli, a moje nogi były zbyt zmęczone by dalej biec.
Przystanęłam, oparłam się o jakiś murek i osunęłam się po nim chowając zaczerwienioną twarz w moich dłoniach.



czwartek, 25 września 2014

20. Darkness Falling Leaves Nowhere To Go...

(Max)


Nie wiedziałem już co miałem myśleć. Po tym jak zobaczyłem Sam całującą się z Adamem, zwątpiłem.
Czy Sam po tym wszystkim nadal czuła coś do Adama?
Czy nadal mnie kocha?
Nie znałem odpowiedzi na te i inne pytania, które zalewały moje myśli. A może była to kolejna sztuczka Adama? Już raz próbował doczepić się do Sam.
Zacząłem się w tym wszystkim gubić.
Gdy Sam opowiadała mi o swoim "związku" z Adamem wiedziałem, że same myśli o nim były dla mniej ciężkie.
To niemożliwe, by znowu dała się w to wplątać. Nie po tym wszystkim co ten drań jej zrobił.


(Nathan)

Ja, Tom, Jay i Siva siedzieliśmy na ogrodzie rozmawiając o pomysłach na nowy singiel i czekając na Maxa, który miał przyjść z Samanthą.
Po jakimś czasie chłopcy stwierdzili, że na trzeźwo dyskutować nie mogą, więc wysłali mnie do kuchni po piwo (oczywiście, że mnie, najmłodszy na najgorzej).
Gdy wszedłem do salonu ujrzałem postać siedzącą na kanapie.
Po łysinie poznałem, że był to Maxio, jednak był sam.
- Hej Łysolku! Co tak w tej ciemności siedzisz? I gdzie jest Sam?
Max nie odpowiedział. Powoli zaczynałem się martwić, a gdy podszedłem do niego bliżej i zobaczyłem łzy spływające po jego policzkach, zacząłem panikować.
- Max? Co się stało? Czy... czy z Sam wszystko w porządku?
Przyjaciel w końcu na mnie spojrzał, a ja widząc ból na jego twarzy nie wiedziałem co robić. Usiadłem obok niego i przytuliłem, a wtedy coś w nim pękło. Łzy poleciały z jego oczu niczym z wodospadu i zaczął łkać w moje ramię.
- Max... Co się stało?
- Sam... - z trudem wydusił z siebie jej imię przez łzy.
- Coś się stało Sam?
- Ona... Całowała się z Adamem...
- Co? Jesteś pewien? I kim jest Adam?
- Widziałem ich w parku... Adam to jej były chłopak...
- Czekaj... Ten Adam? O którym nam opowiadałeś?
Max skinął.
Nie mogłem w to uwierzyć. Sam przecież cy nigdy mu tego nie zrobiła.
Wiedziałem, że Max nie jest w takim stanie trzeźwo myśleć, więc postanowiłem zaprowadzić go do jego pokoju, by odpoczął, a z samego rana może dowiem się czegoś więcej.
Gdy już doczołgałem się z Maxem na piętro i zaprowadziłem go do jego pokoju, położyłem go na łóżku.
- Odpocznij trochę i postaraj się uspokoić, ok? Jutro będziemy się tym martwić, teraz odpoczywaj.
Udałem się w kierunku drzwi i już miałem wyjść, gdy usłyszałem cichy głos Maxa.
- Dzięki.
- Nie ma sprawy Łysolku. - odpowiedziałem  z lekkim uśmiechem na twarzy i zamknąłem za sobą drzwi wychodząc,
Nie wiedziałem co mam myśleć, a co dopiero robić. Postanowiłem zapoznać chłopaków z zaistniałą sytuacją.
Kiedy tylko im o wszystkim powiedziałem pomyśleli, że robię sobie z nich jaja. Uwierzyli mi dopiero, gdy usłyszeli ciche łkanie Maxa zza drzwi jego pokoju. Ta cała sytuacja była dla nich równie szokująca jak dla mnie.


(Samantha)

Siedziałam skulona w swoim pokoju próbując wyrzucić z pamięci wydarzenia z ostatnich kilku godzin. To wszystko działo się na nowo.
Adam znowu pojawił się w moim życiu, by znowu mnie zniszczyć.
Nie mogłam na to pozwolić. Nie mogę dać się zniszczyć po tym, jak odnalazłam szczęście  Maxem.
Max
Miałam do niego wpaść po wyjściu od Patty.
Tak bardzo chciałam znaleźć się w jego ramionach, czuć zapach jego perfum, jednak nie mógł zobaczyć mnie w takim stanie.
Postanowiłam wytłumaczyć swoją nieobecność jutro, a teraz nadal płacząc udałam się do łazienki, by pod prysznicem zmyć dotyk Adama.
Na swoim ubraniach wciąż czułam jego gorzki zapach, więc gdy tylko je zdjęłam, wyrzuciłam je do kosza.
Pozbywszy się także bielizny weszłam do kabiny prysznicowej i stanęłam pod gorącym strumieniem wody. 
Szorując ciało starałam wyprzeć z pamięci dzisiejszy dzień.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Trochę smutawy, ale co tam :)
Cieszysz się Andrzej, że dodałam? Zaczęłam dzisiaj w szkole pisać 21, więc jak będę miała 
szczęście to dodam wcześniej, a nie za miesiąc.

PROSI SIĘ UPRZEJMIE O NIEGROŻENIE PATELNIAMI LUB INNYMI PRZEDMIOTAMI KUCHENNYMI.

Buziaczki :*** 

niedziela, 6 lipca 2014

19. He Gave You Up And Then He Let You Down...

(Samantha)


- Szynka czy ser? – Max zapytał znad lodówki.
- Szynka. – odpowiedziałam nalewając herbatę.
- A ja chcę z serem! – krzyknął Conor nakrywając stół na śniadanie.
Zaparzoną herbatę zaniosłam na stół, a zaraz za mną Max niósł talerz z kanapkami. Usiedliśmy i zaczęliśmy się zajadać śniadaniem.
Już najedzeni posprzątaliśmy, a ja i Max usiedliśmy na kanapie.
- Wyśmienite kanapki. – powiedziałam i delikatnie go pocałowałam.
- To moje popisowe danie. – odparł uśmiechnięty. – Masz jakieś plany na dziś?
- Planowałam wpaść do Patty i Nathalie, ale wieczorem będę wolna.
- Może wpadniesz do nas? Chłopacy za tobą tęsknią.
- A co oni tacy wrażliwi? Nie mają kogo denerwować?
- Jak widać nie.
Max nachylił się w moją stronę i delikatnie złączył nasze usta.
- Nie seksie się na kanapie! Inni ludzie też z niej korzystają! – nasz pocałunek przerwał jęk mojego wrednego braciszka.
- Zobaczymy co ty będziesz robił jak sobie dziewczynę znajdziesz. – odpowiedział mu Max.
- Ja nawet nie chce o tym myśleć. – stwierdziłam i wstałam z kanapy. – Idę do Patty, odprowadzisz mnie? – słodko zapytałam mojego chłopaka.
- Jasne. – szybko wstał, podszedł do mnie i chwytając mnie przerzucił mnie przez ramię.
- Co ty wyprawiasz debilu? Masz mnie odprowadzić, a nie zanieść! – krzyczałam bijąc go po plecach.
- Nie mogę pozwolić żeby moja księżniczka się przemęczała.
- Nie. Mów. Na. Mnie. Księżniczka! – wysyczałam wierzgając nogami.
- Ale ty jesteś dzika! – zaśmiał się.
- Nie dzika, tylko wkurzona, na chłopaka muflona!
- Znalazła się poetka. – stwierdził kiedy wyszliśmy z domu.
- A to niby ty piosenki piszesz.
- Jeszcze żadnej piosenki o muflonach nie napisałem.
-  A szkoda.
Max szedł jakby nigdy nic chodnikiem przez moje osiedle cały czas trzymając mnie na swoim ranieniu. Sąsiedzi pewnie mają ze mnie niezły ubaw, nie ma co!
Kilka minut później dotarliśmy do domu sióstr Blake. Max w końcu mnie postawił, a ja stanęłam przed nim z założonymi rękami strzelając focha.
- Jesteś na mnie zła? – zapytał jakby nic się nie stało.
- Jak cholera.
- Nie bądź taka.
- Jeśli nie chcesz zostać poważnie uszkodzony lepiej spadaj do chłopaków.
- A dostane buzi na pożegnanie?
- Idź do Toma, na pewno się ucieszy.
Max jednak nie dał za wygraną i chwytając moją twarz w dłonie złożył na moich ustach namiętny pocałunek.
- Baw się dobrze. – powiedział, gdy skończyliśmy miziać się na środku ulicy, a ja szybko udałam się do domu Patty.


*


Po kilku godzinach spędzonych u Patty i Nath musiałam wracać do domu. A raczej do domu chłopaków z The Wanted. Pożegnałam się z przyjaciółkami o ruszyłam najkrótszą drogą, czyli przez park.
Patty uważała, że park nocą wygląda strasznie, jednak dla mnie jest on bardziej tajemniczy niż straszny.
Mijałam właśnie mała fontannę pośrodku parku, gdy ujrzałam przed sobą jakiś ruch. Ktoś zbliżał się do mnie, ale w ciemności nie byłam w stanie zobaczyć twarzy. Od razu pomyślałam, że to Max, bo przed wyjściem napisałam mu, że idę przez park. Uśmiechnęłam się tylko i poszłam w jego stronę.
- Witaj piękna.
Gdy tylko usłyszałam ten głos uśmiech znikł z mojej twarzy i gwałtownie się zatrzymałam. Chłopak podszedł do mnie i mogłam ujrzeć jego twarz, choć wiedziałam już, kim był.
Adam.
Mój były, toksyczny chłopak, który potraktował mnie jak śmiecia. To przez niego nie wychodziłam przez kilkanaście dni z pokoju, myśląc, że to moja wina.
Te całe cierpienie i ból znowu do mnie powróciło.
- Czego chcesz? – zdołałam z siebie wydusić.
- Spokojnie, chce tylko pogadać.
- Niby o czym? – odparłam, wlewając w każde słowo jak najwięcej jadu.
- O nas.
Zaśmiałam się.
- „Nas”? Nie ma żadnych „nas”.
- Ale mogło być. Nadal cię kocham Sammy. Możesz mi zaufać; dać drugą szansę.
- Kochasz mnie? Ty w ogóle nie wiesz co to znaczy kochać, a co dopiero zaufać.
- Sammy… - Adam zaczął się do mnie zbliżać.
- Nie nazywaj mnie tak!
Łzy spłynęły po moich policzkach, a Adam nie przestał się do mnie zbliżać.
Będąc w szoku, nie zdążyłam się odsunąć, a Adam złapał moją twarz w swoje dłonie, przyciągnął mnie i pocałował.


(Max)

Po tym jak otrzymałem sms od Sam, że idzie do nas przed park, postanowiłem po nią wyjść.
Szedłem przez ciemny park oświetlony kilkoma uliczkami wypatrując mojej dziewczyny.
Udało mi się ją znaleźć kilka minut później, rozmawiającą z jakimś chłopakiem. Już miałem do nich podejść, gdy zaczęli się do siebie zbliżać aż się pocałowali.
Stałem przez chwilę w miejscu, zbyt zszokowany by zrobić cokolwiek.
W końcu otrząsnąłem się i odwracając się pobiegłem przed siebie.


(Samantha)


Gdy tylko poczułam usta Adama na moich na początku skamieniałam, a potem poczułam obrzydzenie. Próbowałam mu się wyrwać, ale złapał mnie za ręce tak mocno, że czułam jak pod uściskiem moje ręce robiły się sine.
Nie ulegałam i szarpałam się tak mocno, aż udało mi się trafić kolanem w jego „interes”  i gdy tylko mnie puścił uciekłam.
Biegłam prze siebie najszybciej jak mogłam. Nie patrzyłam nawet gdzie zmierzałam.  Z moich oczu polały się łzy. Chciałam się znaleźć jak najdalej od Adama.
Pragnęłam by był to tylko sen, że tak naprawdę śpię w ramionach Maxa śniąc koszmar, a mój chłopak miał mnie przytulić i powiedzieć, że to nie było prawdziwe, że wszystko jest w porządku i czuwa przy mnie.

---------------------------------------------------------------------------------------------------
NARESZCIE! Wzięłam się i napisałam :)
Mam nadzieję Angela, że się cieszysz :D To dla Ciebie <3 





niedziela, 16 marca 2014

18. I Feel You Breathe In My Arms At Night...

(Samantha)

- Wstawaj głąbie! - usłyszałam głos Conora nad moją głową.
- Spadaj!
- Nie, dopóki nie wstaniesz i nie zrobisz mi śniadania.
- Sam se zrób leniu śmierdzący!
- Zrobiłbym, ale wiesz, że jestem w stanie spalić kuchnie.
- To zrób kanapki.
- Ja + ostry nóż = dużo krwi, czyli bałagan.
- Ale z ciebie ciota. Zaraz przyjdę.
Conor wyszedł z mojego pokoju, a ja wyszłam z łóżka. Ubrałam na nogi moje mięciutkie kapcie w tygryski.
Zeszłam na dół i udałam się do kuchni. Po drodze zauważyłam Conora leżącego plackiem na kanapie.
- Nie za dobrze ci? - zapytałam.
- Leczę kaca...
- Drugi dzień?
- Twój chłopak ma naprawdę mocny alkohol.
- Może ktoś ci coś dosypał do drinka?
- Niby co?
- Pigułkę gwałtu, chociażby.
- Co? - Conor wyszczerzył oczy i zerwał się z kanapy. Założył spodnie, które leżały na fotelu (nawet nie wiem dlaczego je zdjął) i niczym tsunami wybiegł z domu.
Przewróciłam oczami i udałam się do kuchni by zrobić kilka kanapek dla siebie.
Po śniadaniu wróciłam do swojego pokoju i po porannej toalecie ubrałam się.
Gdy nakładałam trochę błyszczyku na usta usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
- Halo?- odebrałam nie patrząc kto dzwoni.
- Cześć piękna!
- Cześć łysy!
- Jak tam głowa?
- Moja dobrze, Conora niezbyt.
- Naprawdę? - Max zaśmiał się.
- Stwierdził, że macie mocny alkohol, ale ja myślę, że po prostu ma słabą głowę.
- Tak właściwie to dzwonie by powiedzieć, że jadę z tymi skacowanymi idiotami do studia, więc wpadnę wieczorem.
- Dzięki za ostrzeżenie. Przygotuje się mentalnie.
- Do zobaczenia. Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na łóżko. Zbiegłam na dół do salonu i wskoczyłam na kanapę. Włączyłam tv i zaczęłam przeglądać kanały. 
Nie dane mi było jednak niczego obejrzeć w spokoju, bo drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem, a do pomieszczenia wpadł mój brat.
- Nie zostałem zgwałcony! - odparł radośnie.
- O czym ty gadasz?
- Mówiłaś, że ktoś mógł dosypać mi tabletkę gwałtu!
- Żartowałam pacanie.
- Ostrożny zawsze ubezpieczony. - stwierdził dumnie, siadając obok mnie na kanapie.
- Jakbyś ty kiedykolwiek był ostrożny.
- Przecież jestem...
- A kto zgubił się na wakacjach we Włoszech?
- Moja mapa była niedokładna!
- Niedokładny to jest twój mózg.
Rzuciłam się na niego i wyczochrałam tę jego perfekcyjną jak zawszę fryzurkę.
Conor nie zostawał mnie dłużny i zaczął mnie łaskotać. Tak się wierciliśmy, że spadliśmy z kanapy, a ja przy okazji chwyciłam poduszkę i zaczęłam go nią okładać.
- Poddaje się! Poddaje się! - krzyknął Conor.
Zeszłam z mojego brata-chucherka i z powrotem usiadłam na kanapie.
- Nie masz ze mną szans. - powiedziałam.
- Dlaczego zawsze musisz mi to robić? - zapytał wstając z podłogi.
- Młodsze rodzeństwo musi sobie radzić.
Brat usiadł obok mnie i dziwnie się na mnie spojrzał.
- Co?
- Co na obiad? - zapytał.
- To co sobie zrobisz.
- Ale...
- Siemka! Obiad przyszedł!
- Justin, stary, z nieba mi spadłeś! - Conor rzuciła się na Justina, który trzymał pudełka z pizzą.
- Patty! Rusz się! Głodni czekają! - Jus krzyknął w kierunku drzwi, a zaraz potem do domu wpadła Patty, trzymając kolejne dwa pudła.
- Przybywamy z pizzą i dobrym filmem. - powiedziała jak zwykle radośnie.
Odstawiła pizze na stół, a do odtwarzacza dvd włożyła płytę.
- Co oglądamy? - zapytał Conor z kuchni, wyciągając napoje z lodówki.
- "Stażystów".
Cała nasza czwórka rozsiadła się na kanapie i zaczęliśmy oglądać film.
2 godziny później, gdy film się skończył byliśmy tak zmęczeni, że nikomu nie chciało się ruszyć z kanapy. Wkrótce potem zasnęliśmy.

Obudziło na dopiero uporczywe pukanie do drzwi. Otworzyłam oczy i powoli podniosłam się z kanapy. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. W wejściu stał Max, który trzymał bukiet herbacianych różyczek.
- Piękne kwiaty dla pięknej pani. - powiedział wręczając mi bukiet i pocałował mnie.
- Skąd ten dobry humor?
- Po ciężkim dniu w studiu w końcu ujrzałem moją ukochaną; właśnie stąd.
- Nie słodźcie tam tak, bo zwrócimy całą pizze! - do moich uszu dobiegł krzyk Conora.
- Cicho tam! - odkrzyknęłam i zwróciłam się do Maxa. - Wchodź, tylko się nie przestrasz tego bałaganu. - wskazałam salon nadal okupowany chłopakami i Patty na kanapie.
Wstawiłam kwiaty do salonu i chwytają Maxa za rękę, zaprowadziłam go do mojego pokoju.
Usiedliśmy na łóżku, a ja wtuliłam się w ramiona ukochanego.
- Jak minął ci dzień? - zapytałam bawiąc się jego palcami.
- Nawet dobrze. O dziwo Tom niczego nie rozwalił, więc nikt na nas nie krzyczał.
- To już jakiś postęp. - zaśmiałam się, a po chwili ciszy zapytałam. - Zostaniesz dzisiaj ze mną?
- Na noc? - pokiwałam głową. - Jak najbardziej.
Max pocałował mnie w czubek głowy. Nic już więcej nie mówiliśmy, tylko tuliliśmy się do siebie. Nie zauważyłam nawet kiedy zasnęliśmy.

---------------------------------------------------------------------------------------------------
Jakiś mdły mi wyszedł....
W następnych będzie się działo! ;D Choć nie wiem kiedy coś dodam, bo ostatnio mam 
dużo na głowie...

piątek, 14 lutego 2014

17. You Glow In The Dark...

(Samantha)

- Już niosę apap, nie jęczcie tak! - powiedziałam mając już dość tych skacowanych idiotów.
- No to się pospiesz! - zawołał Tom.
- A mam ci te tabletki wsadzić w dupę?
- Haha! Sam znowu ci pojechała! - zaśmiał się Jay.

*
- A kogo my tu mamy! - do stającej niedaleko prowizorycznego baru Sam podszedł Tom podając jej kubek z piwem.
- Wszystkiego najlepszego jaskiniowcu - odparła chwytając kubek i upiła łyk alkoholu.
- Dziękuje, dziewczyno Łysego.
Gdy tylko Tom to powiedział, Sam uderzyła go jak mocno tylko potrafiła w ramię.
- To bolało! - krzyknął niczym mała dziewczynka.
- Bo miało.
- Ty się bawić nie potrafisz. Jesteś za sztywna.
- Ja jestem sztywna? 
Sam spojrzała na Toma z oburzeniem i po chwili chwyciła piwo, które chłopak trzymał w dłoni i wypiła je jednym duszkiem. Dziewczyna tylko się uśmiechnęła i zostawiła Toma z rozdziawioną buzią.
*

Gdy w końcu podałam im te tabletki trochę się uspokoili, ale teraz narzekali, że są głodni.
- Jay ugotuj coś! - do Loczka zaczął dobierać się Siva. - Dostaniesz ode mnie buziaka!
- Fuj!
- Ej, to mój chłopak. - oburzyła się Nareesha.
- Ale za to dzisiaj on i Jay mieli bardzo miłą noc. - prawie, że zaśpiewał Max.

*
Max i Tom kompletnie się upili i jak to zwykle bywa postanowili zrobić coś szalonego. śpiewając jakieś piosenki ledwie doszli do basenu, w którym mieli zamiar się wykąpać. Okazał się on jednak zajęty.
Na środku basenu, w którym unosił się materac, na którym leżeli słodko Jay i Siva przytuleni do siebie.
- Uuuu... Czyżbyśmy mieli nową parę? - zapytał podekscytowany Max.
- Nareesha nie będzie zadowolona. - skwitował to wszystko Tom.
- Słodko razem wyglądają. - dodał Max opierając się o także ledwo stojącego Toma.
- Ciekawe jak będą wyglądały ich dzieci!
*

- Ile wy żeście wtedy wypili? - zapytałam Jaya i Sive.
- Tylko jedno piwko! Poza tym Siva był zmęczony. - odparł Jay.
- Jak ty to robisz, że upijasz się jednym piwem?
- A kiedy ja się upiłem?

*
Samantha stała przy barze powoli pijąc drink zrobiony przez Kelsey. Nagle z głośników zaczęła lecieć piosenka "Glow In The Dark", a siedzący obok mniej Jay zrobił dziwną minę.
- Ja to znam... - zaczął się zastanawiać popijając piwo.
- Oświecę cię. To śpiewa The Wanted - taki boysband. - odparła Sam.
- Nie kojarzę gości. - stwierdził i dorwał się do ciastek.

*

- Oj tam, oj tam. Zapomnij o tym. - odparł Jay zarzucając loczkami.
- A o tym jak robiłeś za barmana też? - wtrąciła się Patty, która nie wiadomo kiedy wpadła do salonu.
- Byłem wręcz profesjonalnym barmanem! - odparł dumnie.
- Taaa na pewno....

*
- Co panienki sobie życzą? - zapytał Jay stojące przy barze Sam i Patty.
- Dwa piwa poprosimy. - odparła Patty.
- Dwa piwka dla uroczych pań. Proszę bardzo. - powiedział Jay podając im butelki.
- Dzisiaj pijemy z gwinta? - zdziwiła się Sam.
- Brak funduszy na kubki.
- Ciężkie czasy, bieda nastała! Na imprezie u The Wanted kubków nie ma! - Patty zaczęła krzyczeć w niebo głosy.

*

- I jest foch! - Jay zarzucił włosami i poszedł do kuchni, a ja i Patty nie mogłyśmy przestać się śmiać.
- Ale jesteśmy wredne. - stwierdziła Patty. 
- To przez Conora i Jusa. Tak się dzieję jak zadajesz się z debilami.
- O dziwo się z wami zgodzę. - wtrącił się Nathan. - Po wczoraj wątpię by coś mnie zdziwiło.


*
- "Can you feel the love tonight?" - Conor i Justin stali na stole śpiewając, a ubrani byli w spódniczki z trawy i staniki z kokosów a na głowie mieli sexy peruki.
- Co twój brat odpierdziela? - Siva zapytał Sam, która stała wpatrzona w tą dzicz z otwartą buzią.
- Chyba masz na myśli: " Co odpierdziela twoja siostra?" - poprawił Sive Nathan.
- Bliźniaczkę - dodał Tom.
Sam spojrzała na Toma, jakby chciała go pożreć, a przestraszony Parker uciekł do Kelsey.

*

- Według mnie było to całkiem sexy! - stwierdziła Kelsey.
- A tak właściwe, to gdzie są nasze lasencje? - zapytałam.
- Justyna leży w wannie w łazience na górze. - odparła Nareesha.
Gdy tylko to powiedziała Tom zerwał się z kanapy i w podskokach pobiegł na górę.
- A ta menda gdzie pobiegła? - zapytałam, ale nikt nie wiedział o co mu znowu chodzi. Kilka minut później, równie radośnie skacząc, Tom pojawił się w salonie.
- Gdzie ty byłeś? - zapytał Max.
- Sesje robiłem. - odpowiedział dumnie.
- To ty na studiach jesteś? - zdziwił się Max.
- Fotograficzną pacanie!
- Co masz na myśli? - dopytywała go Patty.
- Sami zobaczcie.
Tom wyciągnął swój telefon pokazując nam zdjęcie, które zrobił Justinowi leżącemu w wannie z peruką i strojem z trawy.
- Ale słodziak! - skomentowała Patty.
- Cóż za lasencja! - dodał Nathana.
- Szkoda, że jestem zajęty. - posmutniał Tom, przez co oberwał od Kelsey w klejnoty.
- Co tu się dzieje? - do salonu wpadł Conor w takim samym stroju co Justin... albo raczej Justyna.
- Nic.... Rozmawiamy o... Sytuacji ekonomicznej w Azerbejdżanie!
Spojrzałam na mojego chłopaka idiotę jakby był mordercą małych bezbronnych szczurków.
- Poważnie? Tylko na to cię stać? - zapytałam rzucając w niego patelnią (nie mam pojęcia co ona tam robiła).
- Znowu masz okres? - wypalił, gdy jakimś cudem uniknął spotkania z patelnią.
- Nie, tylko głupiego chłopaka.
- Chyba raczej opóźnionego umysłowo. - dodał Jay.
- Oderwał się kudłacz.
- A dostałeś kiedyś z krzesła w twarz?
- Nie, za to ty chyba tak.
Max nie wytrzymał i rzucił się na Jaya, chwytając patelnie, którą w niego rzuciłam.
- No świetnie, jeszcze tego brakowało! - odparła Nareesha.
Wszystkie dziewczyny popatrzyły na siebie i już wiedziałyśmy, że będziemy musiały uspokajać tą dziczę.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------
I nareszcie jest! Dziękujcie Angeli bo to dzięki niej dodałam ;)
Dzięki za wenę sis <33
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i wybaczycie mi tak długą nieobecność.
Do następnego :D

PS. Angela, niech patelnia będzie z Tobą :) Dziękuję za miły czas na skype :D