piątek, 31 maja 2013

6. I Know It Might Sound Crazy..

(Samantha)

Wstałam dzisiaj wesoła i cały ranek tak się uśmiechałam, że Conor myślał, że jestem na prochach. Po prostu nie mogłam doczekać się spotkania z Maxem (a może faktycznie jestem na prochach?).
Podczas śniadania miałam taką głupawkę, że większość moich płatków wylądowała na stole! Biedny Conor musiał mnie cały czas uspokajać.
Kiedy już sprzątnęłam moje poranne arcydzieło ze stołu, udałam się do pokoju by zacząć szykować się na przyjście Maxa.
Z racji, że cały czas byłam w piżamie i nie wyglądałam zbyt atrakcyjnie (jak zwykle z resztą) wzięłam poranny prysznic.
Gdy już wyszłam z łazienki ubrana w bieliznę i owinięta szlafrokiem udałam się w stronę szafy. Otworzyłam moją jakże skromną skarbnicę ubrań w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego. Oczywiście jak każda normalna kobieta stałam pół godziny patrząc na moje ubrania nie mogąc się zdecydować.
W końcu udało mi się wybrać odpowiedni zestaw, który od razu założyłam, bo okazało się że już 13:00.
Kiedy byłam już ubrana nałożyłam delikatny makijaż, a włosy lekko pofalowałam. Do torebki wpakowałam komórkę i mój ulubiony grejfiutowy (XD) błyszczyk. Doszłam do wniosku, że jestem gotowa, więc zeszłam na dół by jeszcze przez chwilę go pomęczyć.
- .... i dlatego uważaj, bo jestem jak ninja! - usłyszałam Conora.
- Znowu gadasz sam ze sobą? - zapytałam schodząc po schodach.
- Ha ha... Dla Twojej wiadomości rozmawiam i człowiekiem i uprzedzając Twoje pytanie, tak, z żywym.
- Jestem z Ciebie dumna! - powiedziałam i weszłam do salonu, Prawie bym się wywaliła, gdy zobaczyłam z kim Conor rozmawia. - Max?! Co ty tutaj robisz?
- Przecież miałem przyjechać do Ciebie o 14.
- Ale jest 13:30.
- Raczej 14:15.
Spojrzałam na zegarek na mojej ręce i na wiszący w salonie.
- Kurwa, stanął mi!
- Yyyyyy... - Conor i Max dziwnie na mnie spojrzeli.
- Zegarek debile!
- Aaaa... To trzeba było tak od razu.
- Jesteście nienormalni.
- Jakbyś nie wiedziała. - dodał Conor.
- Gotowa do wyjścia? - zapytał Max.
- Jasne.
Ja i Max wyszliśmy z domu, przed którym stał srebrny chevrolet captiva. Max otworzył mi drzwi od strony pasażera, zamknął gdy wsiadłam i chwilę później sam wsiadł. Podczas jazdy zapytałam Maxa o czym rozmawiał z Conorem i dowiedziałam się bardzo ciekawych rzeczy. Mój ukochany braciszek straszył Maxa, a my nawet parą nie jesteśmy!
Nawet nie zauważyłam kiedy podjechaliśmy pod dom Maxa i reszty chłopaków z The Wanted. Mój towarzysz otworzył mi drzwi auta niczym gentlemen i powoli wysiadłam. Podeszliśmy do drzwi wejściowych, które po chwili otworzył Max. Gestem ręki pokazał żebym weszła do środka, tak też zrobiłam. Stojąc w korytarzu słyszałam jakieś hałasy dochodzące z głębi domu. Stojący obok mnie Max krzyknął na cały dom.
- Zamknąć ryje! Kobieta w domu!
Hałasy trochę ucichły, a Max zaprowadził mnie do salonu w pięknych kremowych kolorach. Ciężko było określić pierwotny wygląd pomieszczenia, bo większość mebli oraz podłoga zasypana była różnymi śmieciami. w samym środku tego bałaganu siedziało czterech mężczyzn.
- Co to ma być? Przecież mówiłem, że będziemy mieli gościa! - oburzył się Max.
- Powiedziałeś, że to TY będziesz miał gościa, więc my urządziliśmy sobie prywatną imprezkę. - odezwal się niebieskooki mężczyzna z burzą loków na głowie.
- Dla waszego dobra lepiej to posprzątajcie. - Max trochę złagodniał.
- No dobra... Niech Ci będzie. - powiedzieli na przemian mężczyźni.
- Chodź ze mną. - mo przyjaciel złapał mnie za rękę i zaprowadził wgłąb domu.
- Gdzie ty mnie prowadzisz? - zapytalam.
- Zobaczysz. - odparł i chwilę później staliśmy pod jakimiś drzwiami.
- Ładne drzwi Łysy. - powiedziałam.
- Wiem, bo moje.
- To był sarkazm debilu.
- Wiem debilko. - odpowiedział i wepchnął mnie za owe drzwi.
Jak szybko się domyśliłam, był to pokój chłopaka. Ściany były brązowo kremowe, a na środku stało dwuosobowe łóżko. Po lewej stronie znajdowało się duże okno, a nad łóżkiem półki pełne książek. Byłam pod wrażeniem jego wyglądu,
- Przepraszam za nich. Są niedorozwinięci umysłowo. - powiedział Max, co wywołało u mnie uśmiech.
- Nie trzeba być chorym umysłowo, żeby zrobić taki chlew.
- Zobaczysz, jeszcze zmienisz zdanie. - oboje się zaśmialiśmy.
- Nie powinniśmy im pomóc?
- Poradzą sobie. Nie takie rzeczy się sprzątało.
- To może być jeszcze gorzej?
- O wiele. Tak to jest jak pięciu facetów mieszka pod jednym dachem.
- Ja mieszkam tylko z bratem i we dwójkę potrafimy trochę szkód wyrządzić.
- Tośmy się dobrali. - Max zaśmiał się,a ja podeszłam do półki, na której widniało wiele zdjęć.
- To ty? - chwyciłam do ręki zdjęcie małego chłopca.
- W całej okazałości.
- Ale byłeś słodki!
- Nadal jestem. - zabójczo się uśmiechnął.
- Taaa...
- Śmiesz wątpić? - zbulwersował się Łysy.
- Nic nie mówię!
- Masz szczęście...
- Bo co?
- Bo...
Max stał na tyle blisko mnie, że mogłam spojrzeć mu prosto, w te jego piękne oczy. Potrafiłam bym patrzeć w nie przez wieki... Były hipnotyzujące... Zagryzłam wargę,a Max zbliżył się do mnie jeszcze bardziej i...
- Posprzątane! - do pokoju wpadł Mulat, a my gwałtownie odsunęliśmy się od siebie.
- Już? - zdziwiłam się.
- Jesteśmy szybcy, - powiedział i znikł tak szybko jak się pojawił.
- Lepiej do nich chodźmy, bo zaczną coś podejrzewać... - powiedział Max
- Niby co?
- Nie wiem, ale z Nimi nigdy nic nie wiadomo.
Po jego słowach zeszliśmy z powrotem o salonu, który był nie do poznania! Nie było żadnych śladów po tamtym chlewie!
- Niezłe z was sprzątaczki. - powiedziałam do siedzących na kanapie mężczyzn.
- Dziękuje za komplement madame. - powiedział piwnooki z ciemnymi włosami całując mnie w rękę.
- Tom nie wydurniaj się. - Max zdzielił go po głowie. - Sam poznaj moich kumpli. Ten debil to Tom. - wskazał na chłopaka, który pocałował mnie w rękę. - A na kanapie od lewej Jay, Siva i Nathan.
- Cześć. - powiedzieli równo.
- Chłopaki, to jest Samantha.
- To jest TA Samantha? - zapytał Jay
- Co masz na myśli mówiąc TA? - zwróciłam się do niego.
- Max dużo o Tobie opowiadał. - odparł.
- I to bardzo dużo. - dodał Nathan.
- Cicho ciołki.
- Zluzuj Maxio. - powiedziałam, co wywołało napad śmiechu u chłopaków.
- Maxio? Hahahaha! - Tom nie mógł się opanować.
- Chyba jednak miałeś rację z ich upośledzeniem umysłowym. - uśmiechnęłam się do Maxa.
- Ej! - ocknął się Siva.
- To jego słowa, nie moje! - wskazałam na zdziwionego Łysego.
- Dobra, skończmy ten temat. Co robimy? - wtrącił się Nath.
- Może film? - zaproponował Siva.
- Niee... Zbyt nudne. - stwierdził Tom.
- Butelka? - rzuciłam pomysł.
- Świetny pomysł! Idę po butelkę! - Jay zerwał się z kanapy i poleciał do kuchni.
- Tylko pustą weź! - zawołał Max.
Chwilę później do salonu wpadł uradowany Loczek z butelką po wódce.
- Mam! - odparł triumfalnie.
- Brawo miszczu! - pochwaliłam go.
- Dziękuje szanownej publiczności. - niebieskooki ukłonił się i wszyscy razem usiedliśmy w kółku na podłodze.
Chłopcy namówili mnie żebym zakręciła pierwsza, tak więc zrobiłam. Wypadło na Toma.
- Prawda czy wyzwanie?
- Wyzwanie. - odpowiedział.
Chwilę pomyślałam, aż nad moją głową zaświeciła się energooszczędna żarówka firmy OSRAM.
- Coś czuję, że Sam wpadła na diabelski pomysł. - powiedział Jay.
- Żebyś wiedział. Daj mi swój telefon. - zwróciłam się do Toma.
- Po co?
- Zobaczysz.
Chłopak podał mi komórkę, a ja wpisałam numer Conora. Podałam mu telefon i powiedziałam.
- Wkręć mojego brata.
- Łatwizna. - stwierdził i nacisnął zieloną słuchawkę. Chwilę czekaliśmy, aż Conor odbierze, co w końcu nastąpiło.
- Dzień dobry. - zaczął Tom kobiecym głosem. -  Z tej strony konsultantka firmy Tesco. Dzwonię dzisiaj do pana z wyjątkową ofertą, a mianowicie: kup litr wódki, prezerwatywy dostaniesz gratis. - w tym momencie Max musiał zakryć mi usta ręką bym nie wybuchła śmiechem. - Mamy także specjalne promocję na tampony... Mam nadzieję, że pana zaciekawiłam i skorzysta pan z naszej oferty... Do widzenia.
Tom odłożył telefon, a wszyscy wybuchli niepohamowanym śmiechem.
- Promocja na tampony? Rozjebałeś mnie tym! - powiedział Max.
- Wkręcanie ludzi to moje powołanie. - stwierdził.
- Teraz ty kręcisz. - powiedziałam, gdy uporałam się z powracającym śmiechem.
Thomas zakręcił i wypadło na Maxa.
- Prawda czy wyzwanie?
- Prawda.
- Cienias. - walnęłam chłopaka w ramię.
- Cicho tam! Twoje pytanie: Czy ty i Sam jesteście parą? - zapytał Tom, a wszyscy spojrzeli na nas.
- Nieee... Oszalałeś... Nigdy... Jesteśmy tylko przyjaciółmi. - mówiliśmy jeden przez drugiego.
- Mówicie co chcecie. - skwitował nas Nath.
- Dobra, skończy ten temat, - odparłam i powróciliśmy do gry.
Graliśmy cały wieczór, aż musiałam wracać do domu. Pożegnałam się z chłopakami i już chciałam wracać, ale Max uparł się, że mnie odprowadzi. Zgodziłam się i chwilę później szliśmy spacerkiem w stronę mojego domu. Na miejscu pożegnaliśmy się, a Max pocałował mnie w policzek na pożegnanie. Gdy odchodził pomachałam mu i weszłam do środka.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Późno dodaję, ale to zasługa mojej kochanej siostrzyczki Angeliki ;D
To są owoce wczorajszej burzy, podczas której nudziłam się i zaczęłam pisać, więc nie zdziwię się jak się wan nie spodoba....
Dedykuję ten rozdział mojemu kochanemu mężowi Roxx - za grejfiuty ;D
oraz Angelice, bez której tego rozdziału by nie było <3

Kocham Was ;**

Uwielbiam ten gif ;DD

Do następnego ^-^

czwartek, 23 maja 2013

5. I'm Wrapped Around Her Perfect Little Finger...

(Max)

Siedziałem pomiędzy Sami i Patty i pałaszowałem kolację. Będąc tu dowiedziałem się, że Conor Maynard to brat Sam, ale nie jestem pewny co do Justina. Sądząc po ich zachowaniu mogą być parą.
''Możesz przecież zapytać'' - odezwał się głos w mojej głowie.
Oczywiście, że nie mogę! Pomyśli, że mi odbiło! Jeśli się okażę, że oni są parą wyjdę na głupka, którym zresztą jestem.
Nagle z moich rozmyślań wyrwał mnie znajomy głos.
- Max, to prawda, że jesteś w zespole? - zapytała Sam. Otrząsnąłem się i szybko zebrałem się do odpowiedzi.
- Tak. Jestem członkiem The Wanted. - powiedziałem.
- Naprawdę? Uwielbiam waszą muzykę, ale jakoś nie zgłębiałam się kto jest w tym zespole.
- Jestem zaszczycony to słyszeć. - dodałem uśmiechnięty. - Może chciałabyś poznać resztę zespołu?
- Bardzo chętnie! może jutro?
- Wpadnę po ciebie o 14:00.
- No to jesteśmy umówieni.
- Idziesz do domu pełnego facetów? Jesteś pewna? - wtrącił się Conor.
- O mnie się nie musisz się martwic. Nathalie nauczyła mnie kilka ciosów, poradzę sobie. - odpowiedziała mu Sam.
- Zapewniam, że nic Twojej siostrze nie grozi. - uspokoiłem Conora.
- Czyli wszystko uzgodnione! - Sam radośnie zerwała się z krzesła. - To teraz panow...
- Stop! - nie dokończyła, bo przerwał jej Justin. - Panowie robili kolację, to panie biorą się za zmywanie!
- Zwolnij traktor panie Bieber. - wtrąciła Patty.
- Nic nie zwolnię panno Blake! Mój traktor ma racje!
- Zamknąć mordy! - krzyknęła Sam. - Conor i Jus zniosą naczynia ze stołu, a ja i Patty je pozmywamy, pasuje? - wszyscy zgodnie pokiwali głowami.
- A ja? - wtrąciłem się.
- A ty, drogi Maxiu sobie usiądź, w końcu jesteś moim gościem. - odpowiedział obiekt moich westchnień.
- Ale ja chcę pomóc...


(Samantha)

- Jak tak bardzo tego pragniesz, to łapaj szmatę. - powiedziałam rzucając w Maxa ręcznikiem.
- Tak jest jaśnie pani! - odpowiedział i zaczął wycierać umyte przeze mnie talerze.
Przez chwilę pracowaliśmy w ciszy, ale zaraz usłyszałam mówiącego coś Maxa.
- Bardzo wam dziękuje! - odwróciłam się i zobaczyłam go trzymającego pomidora. - Ta nagroda wiele dla mnie znaczy... Chciałbym podziękować moim rodzicom, rodzeństwu, moim kochanym przyjaciołom debilom i oczywiście osobie, bez której nie stałbym tu, gdzie stoję... Mojej szamcie! - chwycił ścierkę w dłoń, udając, że płaczę.
- Z Tobą chyba naprawdę jest coś nie tak... Powiedz o tym rodzicom , może jesteś jeszcze do uratowania. - odparłam dusząc śmiech.
- Ja jestem zupełnie normalny.. - dodał i zaczął kręcić się jak baletnica.
Nie zauważył, że podłoga jest mokra i pośliznął się, wpadając na mnie. Leżałam pod nim, a nasze twarze były niebezpieczne blisko. Patrzyliśmy sobie w oczy i zrozumiałam, że miałam ochotę go pocałować. Niestety chwilę później do kuchni wleciałam Patty.
- Sam skończ... - nie dokończyła gdy zobaczyłam nas leżących na podłodze. - A co się tu wyprawia? - spojrzała na nas podejrzliwie. W tym momencie Max i ja zerwaliśmy się z podłogi.
- Nic się tu nie dzieję. Ten głupek się wydurniał i nie zauważył, że podłoga jest mokra przez co się pośliznął wpadając na mnie. Oto cała sprawa.
- Mówcie co chcecie gołąbeczki. - powiedziała i wyszła z kuchni.
- Teraz mi żyć nie da! - powiedziałam rzucając ręce w górę.
- Przepraszam... - wtrącił Max.
- Nie masz za co. Najwyżej przez tydzień będzie rozpowiadać, że jesteśmy par... - nie dokończyłam, bo telefon Maxa zadzwonił.
- Przepraszam, muszę odebrać. - powiedział i odblokował telefon unosząc go do ucha. - Czego?.... Daj spokój.... Przecież dzwoniłem do Toma.... Dobra, uspokój się, zaraz będę... - na tym zakończył rozmowę i podszedł do mnie. - Muszę iść. Mój manager się wkurzył, bo mam kumpla debila.
- Nie ma sprawy. Spotkamy się jutro i poznam tego Twojego kumpla debila. - wyszliśmy z kuchni udając się w stronę drzwi wyjściowych.
- Dziękuję za zaproszenie. Bardzo milo spędziłem czas.
- Ja także. To do jutra.
- Do jutra. - powiedział i pocałował mnie w policzek.
Lekko zszokowana zamknęłam za nim drzwi i dołączyłam do moich przyjaciół siedzących w salonie.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Taki krótki specjalnie dla Patrycji, bo się nie mogła doczekać ;D

Jutro mam konkurs z angielskiego, więc życzcie mi powodzenia ^-^

Do następnego ;**

niedziela, 19 maja 2013

4. I Found You...

(Patty)

Moje zaspane oczy powoli otworzyły się. Od razu dostało się do nich jasne światło wpadające przez okno. Podpierając się rękoma wstałam z łóżka, na którym leżałam. Zorientowałam się, że jestem w pokoju Sam i od razu przypomniały mi się zdarzenia z ubiegłej nocy.
Klopsiki, ciastka, lizanie.... Jesteśmy nienormalni. Ale właśnie dlatego kocham tym wariatów, choć nikt nie jest bardziej zwariowany ode mnie.
Spojrzałam na Sam leżącą na łóżku i postanowiłam, że ją obudzę, więc z rozpędu wskoczyłam na łóżko.
- Boże! Co się dzieje? Ratunku! - krzyczała zdezorientowana Sam.

- Wstawaj śpiochu!
- Ty jakże nienormalna dziewojo... wypierdalaj ze mnie!
Zeszłam z niej, a panna zdenerwowana (znaczy wkurwiona) zamknęła się o łazience. Ja natomiast dorwałam się do jej toaletki i sięgnęłam po szczotkę. Szybko rozczesałam swoje rozczochrane włosy i zawiązałam je w niedbały kucyk. Czując głód postanowiłam dorwać się do lodówki. Zeszłam na dół i gdy zobaczyłam salon po wczorajszych wydarzeniach zaczęłam się śmiać. Wyglądało to strasznie! Jak po przejściu huraganu, może nawet gorzej. Lekceważąc to udałam się do kuchni i dosłownie rzuciłam się na lodówkę. Wyjęłam z niej mleko, a z szafki nad zlewem moje ulubione płatki kukurydziane. Poszukałam jeszcze miski, do której wsypałam płatki i zalałam je mlekiem. Chwyciłam łyżkę i zaczęłam jeść najwspanialsze śniadanie.
Pustą miskę włożyłam do zmywarki i poszłam szukać chłopaków. Bez chwili zastanowienia udałam się do pokoju Conora. Zrobiłam swoje słynne wejście smoka i wleciałam do środka. Zastałam ich rozwalonych na kanapie grających na playstation. Sądząc po ich minach, moje wejście smoka nie zdziwiło ich.
- Ładna piżamka panno Blake. - odezwał się "najmądrzejszy" z nich.
- Ja przynajmniej wyglądam jak człowiek, a nie jak żul spod Biedronki panie Bieber.
- Nie znasz się na modzie! Taki wygląd to najnowszy trend w Kanadzie!
- Raczej w Mongolii... Jus, a czy my o czyś nie wiemy?
- O co ci chodzi?
- Skoro znasz się na modzie to albo jesteś gejem, albo kobietą.
- Droga panno Blake, upewniam Cię, że jestem 100% mężczyzną.
- Jakoś w to nie wierzę...
- Chcesz dowody?
- A jakie to dowody? - udawałam zainteresowaną.
- Chodź ze mną do innego pokoju to się przekonasz. - powiedział, jednoznacznie poruszając brwiami.
- Fuj! Nigdy w życiu z Tobą!
- Nigdy nie mówi nigdy. - powiedział i przesłał mi buziaka.
- Jesteś obrzydliwy!
- Wiem, że lubisz takich...
- Chciałbyś bejbe...
- Patty możesz przestać rozpraszać mojego kompana do gry? - wtrącił Conor.
- Tak jest sir! Już mnie nie ma głąby. - powiedziałam i szybko uciekłam za drzwi, bo Jus celował we mnie z lampy.

(Samantha)

Po wstrząsającej pobudce i porannej toalecie, postanowiłam znaleźć osobę, która mnie tak zmolestowała. Było to prostsze niż myślałam, bo gdy wychodziłam, wpadłam na nikogo innego jak Patty.
- Ogarnij te szympansy! - powiedziałam na "dzień dobry".
- Znowu rzucają klopsikami. - zapytałam i od razu udałam się w stronę pokoju mego brata.
- Nie do końca...
 Nie zdążyła dokończyć, bo gdy tylko otwarłam drzwi zastałam rzucona lampą! Już we własnym domu nie można spokojnie chodzić!
- Pojebało was!? - krzyknęłam.
- Sam? Przepraszam, to miało być na Patty! - zaczął się tłumaczyć Jus.
- No dobra, ale co Co zrobiła ta biedna lampa? - spojrzałam na kawałki lampy leżące na podłodze.
- Jest trochę kiczowata...
- Lepiej zamilcz, jeśli chcesz jeszcze trochę pożyć. - wtrącił Conor.
- Jako rekompensatę za moją lampę ugotujesz mi kolację.
- Uszykuj się na najlepszą kolację w swoim życiu!
- O nie! To ma być kolacja da wszystkich. A! I weź tu posprzątaj.
- Stary! Masz przejebane! - dodał Conor.
- Ty masz mu pomoc... - powiedziałam, a mina Conora zrzedła.
Wzięłam Patty za rękę i wyszłyśmy. Postanowiłam dać Justinowi wolną rękę i razem z Patty poszyłyśmy na spacer do parku. Ja musiałam trochę ochłonąć, a moja BBF musiała się trzymać z dala od Justina, bo inaczej by mi dom wysadzili.
Bez zastanowienia, udałyśmy się do naszego ukochanego miejsca, ale tym razem czekałam tam na mnie niespodzianka.
Gdy podeszłyśmy do naszego drzewa, zauważyłam, że ktoś pod nim siedzi. Zdziwiłyśmy się, bo nikt tu nie przychodzi, ale postanowiłyśmy przekonać się kto to jest. Kiedy byłyśmy wystarczająco blisko, poznałam faceta, który ram siedział. W duchu nawet ucieszyłam się, że to on.
- Proszę, proszę. Czy mnie oczy mylą, czy to mój łysy przyjaciel. - powiedziałam, a chłopak podskoczył ze strachu.
 Gdy tylko na mnie spojrzał, obdarował mnie swoim uroczym uśmiechem.
- Widzę, że mnie pamiętasz. - odparł i wstał.
- Ciężko zapomnieć kogoś tak przystojnego. - po cholerę ja to powiedziałam? Teraz uzna mnie za dziwaczkę.
- To może ja wrócę do domu i sprawdzę, czy nadal stoi - powiedziała Patty i odeszła.
- Naprawdę uważasz, że jestem przystojny? - uśmiechnął się Max
- Do mojego brata nie dorastasz, ale nie jesteś taki zły.
- Dziękuje za komplement piękna pani. Muszę kiedyś poznać Twojego brata, któremu nie dorastam do pięt.
- Chętnie przedstawię cię mojemu bratu debilowi. - czy on powiedział, że jestem piękna? o_O
- To może się spotkamy? - zapytał nieśmiało.
- Jasne! Jak się nie boisz, możesz wpaść do mnie. Nawet teraz. Akurat trafisz na kolację.
- Bardzo chętnie, tylko zadzwonię do chłopaków, że nie będę na kolacji.
Gdy Max już skończył rozmawiać, udaliśmy się do mnie. Kiedy staliśmy przed drzwiami przez chwilę bałam się je otworzyć, ze względu na to, że zostawiłam tu Conora i Jusa samych. Nie wiem czego mam się spodziewać.
Powoli jednak otworzyłam je i weszliśmy do środka.
- Jestem! Mam nadzieję, że nie zdemolowaliście mi domu! - krzyknęłam zdejmując buty.
- Nie masz się czego obawiać! - usłyszałam Conora
- Dlaczego ktoś miałby zdemolować Ci dom? - zapytał szeptem Max.
- Zostawiłam tu dwóch facetów, więc wiesz...
Weszliśmy do salonu, który połączony był z kuchnią. Gdy zobaczyłam jadalnie zaparło mi dech w piersiach. Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam.
- Podoba Ci się? - Conor podszedł do mnie i przytulił mnie. - Ja przystroiłem stół.
- Conor, to jest niesamowite! Nie wiedziałam, że masz taki talent!
- Wątpisz w to, że mam wiele talentów?
- Nie śmie. - w tym momencie wzrok mojego brata powędrował na Maxa.
- Max? Co ty tutaj robisz stary? - Conor podszedł do niego i przywitali się po męsku.
- Sam mnie zaprosiła. - odparł.
- Skąd znasz moją siostrę?
- Sam to Twoja siostra? - zdziwił się jak ja na widok najebanej Patty w mojej wannie w ostatniego sylwestra.
- Przecież chciałeś poznać mojego brata. - wtrąciłam .
- To wy... jesteście rodzeństwem?
- Nie... Moim bratem jest Jezus i razem łamiemy ciastka.
- Przemawia przez Ciebie czysty sarkazm... - do pokoju wszedł Justin.
- A pani co taka zdziwiona?
- Bez takich! Ja tu Ci kolację zrobiłem, ciężko pracowałem, żeby Ci dogodzić!
- Pamiętaj, że ta kolacja była za karę!
- Ale to nie zmienia faktu, że się starałem.
- Już dobrze. Dawaj miśka. - powiedziałam i rozłozyłam ręce, a on mnie przytulił.
- Max. - zwróciłam się do Łysego. - Poznaj moją ukochaną babcię Justynkę. - powiedziałam nadal trzymana przez Jusa
- Miło pana poznać. - zaczął Jus udawanym głosem staruszki. - Możesz mówić do mnie Crazy Babcia.
- Jak ty jesteś Crazy Babcią to ja jestem zakonnicą. - do salonu wleciała Patty.
- Teraz się okazuje, że ja własnych przyjaciół nie znam! - wyrwałam się Justinowi i chwyciłam Maxa za rękę.
Gwałtownie pociągnęłam go do stołu i posadziłam na krześle jak małe dziecko. To samo zrobiłam z Conorem, Jusem i Patty. Dopiero wtedy mogliśmy zacząć "normalnie" jeść.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak rzadko dodaje rozdziały, ale na razie muszę się skupię na poprawianiu ocen...
Siedziałam nad nim 2 godziny na balkonie, więc mam nadzieję, że się spodoba ;D

Do następnego ;**

czwartek, 9 maja 2013

3. I Think I Could Be Going Crazy

(Samantha)

Po mile spędzonym popołudniu z Justinem, wróciliśmy do mojego domu i razem z Conorem postanowiliśmy urządzić wieczór filmowy. Mój brat poszedł wypożyczyć film, a Justin miał uszykować jakieś przekąski, jednak czegoś mi brakowało, a raczej kogoś.
Natychmiast chwyciłam telefon i wykręciłam najczęściej wybierany numer. Po trzech sygnałach usłyszałam znajomy głos.
- Co tam u Ciebie bejbe?
- Przestań z tym bejbe, bo Conor twierdzi, że się do Ciebie upodabniam.
- Od kiedy ty się przejmujesz tym, co Conor ma do powiedzenia?
- Yyyy... Nie zadawaj mi takich trudnych pytań! - zaśmiałyśmy się. - Dobra, skończmy wywody na temat mojego brata i przejdźmy do tematu, dlaczego do Ciebie zadzwoniłam.
- Jak to dlaczego? Stęskniłaś się za mną!
- To też, ale organizuję wieczór filmowy, więc wpadaj.
- Za 7 minut będę!
Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na kanapę.
- Niech zgadnę, za chwilę panna Blake zrobi wejście smoka? - Jus spojrzał na mnie spod miski z popcornem.
- W rzeczy samej panie Bieber.
Dokładnie 7 minut później drzwi wejściowe otworzyły się i do salonu, gdzie siedziałam randkując z popcornem, wleciała Patty.
- Wow! Pierwszy raz jesteś punktualna!
- Jak mówisz, że wieczór filmowy, to jak mam nie być punktualna? A tak w ogóle co oglądamy?
- Nie wiem, bo Conor nie raczył jeszcze przyjść, ale mam niespodziankę.
- Jaką? - zaciekawiła się.
- Wejdź do kuchni...
- Zrobiłaś schabowy?! - oczy prawie wyszły jej z orbit.
- Nie; mam coś lepszego.
Weszłyśmy do kuchni, gdzie czaił się Justin, a gdy Patty go zobaczyła przytulili się jak my wcześniej w parku.
- Kiedy przyjechałeś pojebańcu? - zapytała.
- Wczoraj. - odpowiedział uśmiechnięty.
Gdy już się od siebie oderwali, w tym samym czasie do domu wszedł Conor.
- Jestem! - wydarł się.
- Co wybrałeś tym razem bejbe? - zapytała Patty.
- ''Igrzyska Śmierci'' bejbe. - odpowiedział i wyczochrał jej włosy.
- Za co brutalu? - spojrzała na niego z wyrzutem.
- Za to bejbe bejbe. Siostrę mi uzależniłaś!
- Na dobre jej to wyjdzie.
- Ja tu stoję! - pomachałam im przed oczyma.
- Widzę dzikusie. - odpowiedział i wszyscy zaśmiali się.
- Jestem dzikusem, a wychował mnie baran. Gdzie tu logika?
- Życie potrafi być brutalne siostrzyczko. - przytulił mnie.
- To oglądamy ten film, czy nie? - do naszej kłótni włączył się Justin.
- Mądrze powiedziane panie Bieber. - powiedziała Patty i wyrwała Conorowi płytę, która od razu powędrowała do odtwarzacza DVD. Całą paczką usadowiliśmy się na kanapie i zaczęliśmy oglądać.

2 GODZINY PÓŹNIEJ

Film skończył się, a my napakowani chipsami, ciastkami i colą leżeliśmy na kanapie (no, oprócz Justina, bo zepchnęliśmy go na podłogę).
- Zajebisty film! - powiedziała Patty.
- Dlatego go wziąłem. - odpowiedział Conor
- Mój najdroższy przyjacielu, czy mogę poprosić Cię na stronę? - powiedział Justin jak jakiś kretyn ze starych filmów.
- Otóż, mój drogi przyjacielu, bardzo chętnie się Tobą tam udam.
Te głupki udali się do kuchni, a ja i moja przyjaciółka, nie spodziewając się niczego zaczęłyśmy rozmawiać o filmie.
Nagle usłyszałyśmy huk i do salonu wpadli chłopcy z miskami napełnionymi klopsikami. Nie było by w tym nic podejrzanego, gdyby nie to, że zaczęli nas nimi rzucać!
Patty pociągnęła mnie za rękę i zaciągnęła mnie za kanapę. Cudem uniknęłyśmy ostrzału, ale nie zamierzałam tego tak zostawić. Rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam Patty siedzącą po ciastka z komody. Otworzyla paczkę piegusków i zaczęła je lizać.
- Co ty robisz? - dziwnie się na nią spojrzałam.
- Nie widać? Szykuję zemstę! - odpowiedziała dumnie.
- Jesteś obrzydliwa.
- Wiem. Łapaj ciacha! - rzuciła mi paczkę ciastek.
Złapałam tą biedną paczkę i spojrzałam zszokowana na na moją BFF.
- Rób to co ja. - powiedziała nadal liżąc te ciastka.
Zastanowiłam się przez chwilę i postanowiłam, że przyłączę się do niej. Otwarłam paczkę krakersów i także zaczęłam je lizać i rzucać w Conora i Jusa.
Gdy skapnęli się co robimy, na początku osłaniali się przed ciosami, ale gdy zobaczyli czym w nich rzucamy uśmiechnęli się od ucha do ucha. Nie wiedziałam o co im chodzi, ale zaraz zrozumiałam, gdy mój brat debil i jego wierny kompan pan bóbr (nie wiem skąd mi się to wzięło xd) zaczęli te ciastka wpierdzielać!
Kiedy Patty to zobaczyła, zaczęła się śmiać jak opętana, a ja patrzyłam na nich jak na wariatów (którymi są).
- Oni są obrzydliwi. - powiedziałam do Patty.
- Nie przesadzaj, przecież mogłaś się tego spodziewasz. Znasz ich. W dodatku nadużywasz dzisiaj słowa obrzydliwe.
- Nigdy nie przyzwyczaję się do tego, co robią i jak mam nie nadużywać tego słowa? Nie widzisz co tu się dzieje?
- Haha! A myślisz, że ja jestem lepsza.
- Ty jesteś bardziej nieobliczalna od nich, ale o Ciebie się nie boję.
- Awww! Jaka ty jesteś słodka. - przytuliła mnie.
- Przecież wiesz, że jesteś dla mnie jak siostra.


(Max)

Leżałem na z butelką w ręku. Nie wiedziałam już co robić... Moje myśli cały czas krążą wokół jednej osoby. Nawet pięć puszek piwa nie pomogło mi o niej zapomnieć... Co się ze mną dzieje?

RANO
- Wstawaj najebańcu! - usłyszałem głos, który wybudził mnie ze snu.
- O co chodzi? - ledwo wydusiłem pokonując silny ból głowy.
- O to, że znowu się najebałeś. - po głosie poznałem, że to Nathan.
- Spadaj Młody, mam własne problemy...
- Znowu myślisz o Michelle? - poczułem, że siada na łóżku obok mnie.
Otworzyłem i przetarłem moje zaspane i zmęczone oczy. Podniosłem się trochę, by móc na spokojnie z nim pogadać.
- Tu nie chodzi o Michelle - zacząłem. - To już już zamknięty rozdział. Zrozumiałem, że to koniec.
- To w takim razie co Cię dręczy? Tylko nie mów, że nic bo to widzę; wszyscy widzimy.
- Nie odpuścisz?
- Nie - uparty ten gnojek!
- Pamiętasz tą galę, na której byliśmy ostatnio?
- Ciężko zapomnieć skoro była nie tak dawno temu.
- Poznałem tam wspaniałą dziewczynę.... i.... teraz cały czas o niej myślę... Już nie wiem co mam zrobić; próbowałem wszystkiego by pozbyć się jej z głowy... nieskutecznie.
 - Stary... Jak dla mnie to ty się zakochałeś.
- Nie.... To niemożliwe... Nie potrafiłbym po tym jak Michelle mnie zostawiła, mimo że dałem sobie z tym spokój.
- Możesz mówić co chcesz, ale serca nie oszukasz...
- Od kiedy ty się takim ekspertem w sprawach sercowych zrobiłeś?
- Oglądałem kiedyś z Jayem jakąś telenowelę i najwyraźniej co nieco przyswoiłem.
- Ty idź lepiej hity pisać, a nie telenowele z Loczkiem oglądasz.
- A ty niby nie? Znalazł się święty Maximilian zwany Łysym. - zaśmiał się.
- Masz szczęście, że mam kaca, bo inaczej bym Cię dorwał!
- Wmawiaj sobie, wmawiaj! Nathana Jamesa Sykesa nikt nie pokona!
- Taaa, a ja jestem baletnicą.
- Wow! Nosisz rajstopy? - wytrzeszczył swe gały o_O
- Tak, zakładam rajstopy i spódniczkę i tańczę u królowej.
- Chłopaki! Wiedzieliście, że Max jest baletnicą? - ten debil wleciał na korytarz i zaczął się drzeć i śpiewać.- Max nosi rajstopy! Max nosi rajstopy!
- A spódniczkę też? - usłyszałem Jaya z dołu.
- A jak myślisz? - kontynuował Nath.
- Kurwa - tym razem odezwał się Tom - Nie sądziłem, że mój przyjaciel został baleriną!
- Jesteście nienormalni.....

--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mimo zakwasów po wf-ie udało mi się napisać ;D
Ocenę tego pozostawiał wam...

Dedyk dla mojego kochanego męża - Roxx, za wszystkie zajebiste pomysły i NIE RYSUJ PO MNIE TĄ GŁUPIĄ KREDKĄ BO SIĘ ZDENERWUJE! ;** (Pamiętasz dzisiejszą bitwę na religii? ;D)

Dedyk również dla wszystkich czytających <3

piątek, 3 maja 2013

2. I'm Gonna Lose My Mind...

(Samantha)

- Conor gdzie moje trampki?
- Które? - zapytał wychylając się z kuchni.
- Te czerwone! - krzyknęłam.
- Pod kanpą! - odpowiedział.
- Co one tam robią? - zdziwiłam się.
- Leżą.
- Ależ ja mam mądrego brata... Czujesz ten sarkazm bejbe?
- Bejbe? Zdecydowanie za dużo czasu spędzasz z Patty.
- Coś muszę robić z życiem.
- Mogłabyś się na przykład pouczyć.
- Nie wiem czy zauważyłeś, ale mamy wakacje. - powiedziałam uderzając go w ramię.
- No i co z tego? Człowiek uczy się całe życie.
- Ale ja mam nudnego brata! Gdy nie ma Justina, ty zamieniasz się w sztywniaka.
- Sztywniaka? Nie wiesz co mówisz sis.
- To udowodnij to!
- Proszę bardzo!
Conor niespodziewanie rzucił się na mnie i zaczął mnie łaskotać, a przez to wylądowaliśmy na podłodze.
- Zabije Cię idioto! - wydusiłam przez śmiech.
- Chciałaś dowodu to masz. Teraz przeproś.
- Prędzej zjem ślimaka!
- Jak sobie panienka życzy. - teraz jeszcze bardziej mnie łaskotał.
Nie wiem w jaki sposób, ale wymyśliłam plan, by pozbyć się ze mnie Conora. Szybkim ruchem obróciłam nas i teraz ja go łaskotałam. Z jego ust wydobył się głośny śmiech, a ja korzystając z okazji chwyciłam poduszkę. Od razu zaczęłam nią go okładać. Gdy już go obezwładniłam zeszłam z niego, wyciągnęłam trampki spod kanapy i na bosaka wybiegłam z domu. Usiadłam na schodach i ubrałam buty. Wstałam i po włożeniu słuchawek w uszy udałam się do parku. Idąc wiedziałam, że Conor na pewno szykuje już zemstę.


(Conor)

Ja ją chyba zabije! Oj, wdała się we mnie ta mała, podstępna.... dziewczyna.
Cieszę się, że ją ze sobą mam, bo inaczej byłoby nudno.
Obolały podniosłem się z podłogi i usiadłem na kanapie. Gdy już się rozsiadłem wyjąłem telefon  z kieszeni spodni i zadzwoniłem do odpowiedniej osoby.
- Hej Conor, co tam? - usłyszałem znajomy głos w słuchawce.
- Siemka. Nie zbyt dobrze, bo ta mała żmija mnie napadła.
- Co Sam Ci zrobiła?- zapytał śmiejąc się.
- To teraz nieważne. Dzwonie bo właśnie wyszła do parku. 
- Super! To ja wkraczam do akcji. Spotkamy się później.
- Oczywiście, na razie.
Nacisnąłem czerwoną słuchawkę i schowałem telefon z powrotem do kieszeni. Sam zdziwi się gdy zobaczy co dla niej uszykowałem...


(Samantha)

Siedziałam na ławce w parku w moim ulubionym miejscu. Było to polana, do której nikt nie przychodzi. Uwielbiałam tu przebywać z Patty, Conorem i Justinem i wygłupiać się. Gdy nie ma Jusa, lubię chodzić tu pomyśleć: o nas, o szkole, o przyszłości. Czasami nawet zabierałam gitarę i pisałam piosenki.
Teraz jednak siedziałam zupełnie bez celu. Zamknęła oczy i starałam rozluźnić się. 
Nagle poczułam oddech na moim karku. Przeraziłam się, a po moim ciele przeszedł dreszcz.
- Nie bój się.... Wszystko będzie dobrze... - wyszeptał do mojego ucha dobrze znany mi głos.
Zerwałam się z ławki i zaczęłam okładać chłopaka pięściami.
- Kurwa Justin! Czy Ciebie kompletnie pojebało?
- Woah, woah! Spokojnie maleńka. - powiedział głupio się uśmiechając.
- Spokojnie? Ja tu kurwa mogłam na zawał zejść!
- Tylko mi nie mów, że za mną nie tęskniłaś.
- Jasne, że tęskniłam! - mówiąc to rzuciłam się mu na szyję, a on zakręcił mnie jak w romantycznych filmach.
- Ja bardziej. - dodał
- Ale to nie zmienia faktu, że Cię zabije.
- Wiem, że mnie kochasz... - zaśmiał się
- Głupi jesteś, a teraz czy mógłbyś mnie postawić?
- No nie wiem, tak mi wygodnie.
- Justin!
- Ohhh... No dobra. - postawił mnie i usiedliśmy na ławce.
- Kiedy tak właściwie przyjechałeś?
- Wczoraj. Umówiłem się z Conorem, że zrobimy Ci niespodziankę.
- Fajna niespodzianka, że prawie w trumnie wylądowałam.
- Co mam poradzić, że jesteś taka strachliwa.
- Ja strachliwa? A kto prawie zrobił w gacie jak oglądaliśmy horror?
- To było straszne!
- Przestraszyłeś się Strasznego Filmu? Jesteś ciotą!
- Ja?! I jest foch! - rzucił  i odwrócił się do mnie plecami.
- Nie fochaj się... - spojrzałam na niego słodkimi oczkami.
- Na Ciebie nie potrafię. - odparł i przytulił mnie.
- Na długo zostajesz?
- Mam dla Ciebie całe wakacje. - uśmiechnął się.
- I tak powinno być! Idziemy na lody?
- Jasne. - odpowiedział i ruszyliśmy do lodziarni.


(Max)

- Jełopy! Idę do parku! - wydarłem się schodząc ze schodów.
- Po jakie licho Cię tam niesie? - zapytał Jay leżący na podłodze.
- Mam ochotę się przejść... Właściwie to dlaczego leżysz na podłodze?
- Przewróciłem się i nie chce mi się wstać.
- Ruszaj dupę, pójdziesz ze mną.
Pomogłem wstać temu debilowi i ruszyliśmy do parku. Lubiłem tu przychodzić i rozmyślać, a ostatnio miałem o czym. Udaliśmy się pod wielką wierzbę, która rosła na obrzeżach parku. Usiedliśmy pod nią, a Jay wyciągnął zza kurtki jakąś butelkę.
- Kupiłem wino w Biedronce. - powiedział dumnie.
- Już chcesz mnie upić?
- Już? Raczej dopiero!
- Dobra, dawaj tą butelkę! - otworzyłem wino i upiłem spory łyk.
- Zostaw trochę dla mnie! - oburzył się Jay i wyrwał mi butelkę.
- Skąpiec! - wydusiłem i wstałem.
Zostawiłem tego pijaka w spokoju i udałem się na spacer.
Idąc usłyszałem jakieś głosy i uroczy dziewczęcy śmiech. Podszedłem w tamtą stronę i ujrzałem Sam.... czule  tulącą się do Justina Biebera.
W tej chwili poczułem się jeszcze gorzej. Już drugi raz widzę dziewczynę, której jestem PRAWDOPODOBNIE zakochany, z innym facetem.
Dlaczego ja się w ogóle łudzę? Na pewno mnie nie pamięta... Boże, jestem gorszy od Toma!
Otrząsnąłem się z transu, w który jakimś sposobem wpadłem. i szybkim ruchem odszedłem stamtąd.
Zajebiście! Teraz znowu będę się dręczyć myślami o niej.... Dlaczego ona tak na mnie działa? Co ona takiego w sobie ma? Czemu to wszystko musi być taki skomplikowane?!
Wale to! Idę do domu... Kupię po drodze browara i spróbuje o tym zapomnieć. Nie mogę znowu przez to przechodzić.... To za dużo...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak późno, ale ostatnio nic mi się nie chce... To na pewno przez tą pogodę.
W zakładce Bohaterowie wkleiłam link to filmiku, więc możecie się z nimi bardziej zapoznać.
W dodatku dodałam Promo więc zapraszam do obejrzenia ;D

Do następnego ^-^