poniedziałek, 3 listopada 2014

22. Doesn't Have To Be A Heartbreak Story...

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ



"Hej tu Sam! Nie mogę odebrać więc zostaw wiadomość, na pewno oddzwonię."
Max po raz kolejny słyszał pocztę głosową Sam.
- Hej Sam, to znowu ja. Mam nadzieję, że odsłuchujesz moje wiadomości. Proszę oddzwoń.
- Nie odbiera? - zapytał Jay kręcący się po salonie.
- Nie prawdopodobnie mnie teraz nienawidzi.
- Nie nienawidzi cię. Po prostu jest trochę zła i nie ma ochoty z tobą rozmawiać i cię widzieć.
- Czyli mnie nienawidzi.
- Nie poddawaj się. - Loczek usiadł obok niego. - Na pewno tęskni za twoja brzydką gębą.
- Ha ha, bardzo śmieszne finalistko Top Model.
- A co, zazdrościsz? Ja cię tu próbuje pocieszyć.
- Terapeuta się znalazł. Szybkie i nieskuteczne porady u Jaya McGuinessa.
- Zdziwił byś się jak moje rady są skuteczne! - obrażony wstał z kanapy i podreptał na górę.
- Skuteczne jak trutka na szczury!
Max usłyszał tylko jakiś dziwny dźwięk wydany przez przyjaciela, nic więcej.
George postanowił wziąć się w garść i chwytając kurtkę z wieszaka wyszedł na zewnątrz.
Mając pustkę w głowie szedł przed siebie nie zwracając uwagi na to co działo się wokoło niego. Nie zdał nawet sobie sprawy, że skręcił w stronę drzewa swojego i Sam. W głębi jego duszy kłębiła się nadzieje, że ją tam zobaczy.
Gdy od drzewa dzieliło go zaledwie kilka metrów zauważył, że ktoś siedzi oparty o jego pień. Szybko zdał sobie sprawę, że była to Sam.
- Hej. powiedział niepewnie, a dziewczyna odwróciła się w jego stronę. - Tak myślałem, że cie tutaj znajdę.
Dziewczyna nie odezwała się, tylko odwróciła głowę. Mężczyzna podszedł bliżej i usiadł obok niej.
- Przepraszam za tamto. Spanikowałem zanim pomyślałem.
- Myślenie nie było twoją mocną stroną. - zażartowała pięknie się przy tym uśmiechając.
- Racja. - po chwili milczenia dodałem - Czy kiedykolwiek mi wybaczysz? - wpatrując się na Sam, która wstała z trawy, Max poczuł na swojej głowie i ramionach krople wody spadające z nieba.
- Może...Nie wiem. Nie jestem pewna co czuje.
- Ale ja jestem. I zaczekam na Ciebie tyle, ile będę musiał.
Max wstając powoli zbliżył się do Sam kładąc swoje dłonie na jej delikatnych policzkach. Zbliżył się jeszcze bardziej  i musnął swoimi wargami jej miękkie usta. 
W międzyczasie lekki kapuśniaczek, który zaczął padać kilka minut temu, zamienił się w wielką ulewę, która przywróciła wspomnienia.
- Pamiętasz nasz pierwszy pocałunek? - powiedział z uśmiechem. - Wtedy też taj lało.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Napisany podczas czekania aż Angela pojawi się na skype.

Spoiler! Nadal czekam :(

Złe wieści (chyba) to przedostatni rozdział na tym blogu. Ale spokojnie, jak mi się uda, 

Do epilogu :) Bye :**

niedziela, 2 listopada 2014

21. All The Trust Is Broken Now...

(Samantha)



Przez cały poranek byłam przygnębiona. Wspomnienia z poprzedniego wieczora ciągle zalewały mój umysł.
Czułam na sobie zmartwiony wzrok Conora. Wiedziałam, że się o mnie martwi, jednak nie byłam gotowa by o tym mówić. Próbował rozśmieszyć mnie swoimi dennymi dowcipami, jednak nic nie działało. Miałam tylko nadzieję, że nie skojarzy mojego zachowania z wydarzeniami z kilku wcześniejszych miesięcy.

***

Samantha leżała otulona miękkim kocem na kanapie. Conor wyszedł z kuchni i siadając na kanapie obok swojej siostry podał jej kubek kakao z ogromną ilością pianek.
- Rozchmurz się Sammy.
- Nie nazywaj mnie tak, nie mamy już 6 lat.
- Możesz zaprzeczać ile chcesz, ale i tak wiem, że lubisz jak cię tak nazywam.
- Jeśli kiedykolwiek o tym komukolwiek powiesz, to się tego wyprę.
Na twarzy Sam zagościł słaby uśmiech, jednak szybko zniknął. Na dłuższą chwilę cisza wypełniła pomieszczenie. W końcu milczenie przerwał Conor.
- Adam to dupek. Wiesz o tym, prawda?
- Tak. - odpowiedziała cicho.
- Nie powinnaś się tak przejmować tym oślim zadem. Pokaż mu jaka jesteś fantastyczna i znajdziesz kogoś, kto na ciebie zasługuje.
- Jesteś najlepszym bratem jakiego mogłabym mieć

***

(Samantha)

Przyszło już popołudnie i byłam w drodze do jedynej osoby, która mogła by mi w tym momencie choć trochę poprawić humor.
Do domu The Wanted dotarłam w 15 minut. Weszłam jak zwykle bez pukania i wkroczyłam do salonu, gdzie zastałam zdziwione twarze Natha, Jaya i Toma.
Trwaliśmy chwilę w ciszy, aż odezwał się Siva, który wyszedł z kuchni.
- Sam? Co ty tutaj robisz?
- Przyszłam zobaczyć się z Maxem. Gdzie on jest?
- U siebie, ale... - nie dałam Tomowi skończyć, bo od razu udałam się do pokoju Maxa.
Bez wahania wpadłam do pomieszczenia, gdy dotarłam do odpowiednich drzwi.
- Max, musimy...
Nie dokończyłam zdania, bo to co zobaczyłam zszokowało mnie.
Max siedział na łóżku, otulony kocem. Jego oczy były czerwone od od łez i wyglądał jakby nie spał przez całą noc.
- Max, co się...
- Wyjdź. - jego głos był słaby i zachrypiały, a wypowiedziane przez niego słowo zabolało jak cios w brzuch.
- Co?
- Po prostu wyjdź.
- Dlaczego? Co się stało Max? Rozmawiaj ze mną. - z każdą sekundą bałam się jego reakcji.
- Dobrze wiesz co się stało. - Max wstał z łóżka, podszedł do okna i patrzył przed siebie. - Widziałem cię.
- Nie wiem o czym mówisz. Co widziałeś? - do oczy zaczęły napływać mi łzy.
- Widziałem cię z nim.
- Co... - zacięłam się.
Adam. Max widział mnie z Adamem.
- Max, ja...
- Nawet nie próbuj zaprzeczać. Widziałem to wszystko. - odwrócił się w moją stronię, patrząc na mnie wzrokiem pełnym bólu.
- Chyba jednak nie wszystko! - wybuchłam. - Gdybyś widział całe zdarzenie, wiedział byś, że Adam rzucił się na mnie i skrępował. Naprawdę myślisz, że wróciłabym do niego po wszystkim co mi zrobił? Uważasz, że jestem aż taka głupia? Nie Max. I nie pozwolę by ktoś mnie znowu skrzywdził.
Pełna furii wybiegłam z jego pokoju i nie zwracając uwagi na chłopaków, nadal siedzących w salonie wybiegłam z domu trzaskając drzwiami.
Nie dałam rady już dłużej wstrzymywać łez i gdy tylko wbiegłam na ulice, moje policzki zalały się słoną cieczą.
Gdy tak biegłam przed siebie przypomniało mi się jak nie tak dawno uciekałam przed Adamem, a teraz uciekałam od Maxa.
Czy los postanowił uprzykrzyć mi życie? Czy ja zawszę muszę cierpieć? Czemu to wszystko jest takie trudne?
W mojej głowie kłębiło się wiele myśli, a moje nogi były zbyt zmęczone by dalej biec.
Przystanęłam, oparłam się o jakiś murek i osunęłam się po nim chowając zaczerwienioną twarz w moich dłoniach.