niedziela, 14 lipca 2013

11. It's Not The Way She Smiles...

(Max)


Patrzyłem na Samanthe, która nadal spała. Wyglądała uroczo z poczochranymi włosami. Przejechałem opuszkami palców po jej policzku i delikatnie pocałowałam w czoło.
- Max. Zbiórka w kuchni. - zawołał mnie szeptem Justin, by nie obudzić dziewczyn.
Oderwałem się od Sam i przecierając twarz rękoma udałem się do kuchni.
- O co chodzi? - zapytałem Jusa i Conora.
- Co powiesz na to, żeby przygotować dziewczyną śniadanie?
- Dobry pomysł. - powiedziałem i tak jak cicho mogliśmy zaczęliśmy przygotowywać kanapki i jajecznicę.
Conor przygotował trzy tacę, na których umieściliśmy po kilka kanapek, talerz jajecznicy i szklankę soku pomarańczowego.
Do tego małe wazoniki z różami. Żółta dla Nathalie, czerwona dla Patty i herbaciana dla Sam.
Chwyciliśmy tacę i podeszliśmy do nadal śpiących dziewczyn.
Położyłem się koło Sam i delikatnie ją pocałowałem.
- Wstawaj śpiochu. - szepnąłem jej do ucha.
Sam cicho jęknęła i powoli otworzyła oczy. Gdy mnie zobaczyła automatycznie się uśmiechnęła, a ja pocałowałem ją w jej śliczny nosek.
- To tyle? - zapytała wyraźnie rozczarowana.
- Najpierw śniadanie. - odpowiedziałem podając jej tace.
- Wow! Sam to zrobiłeś?
- Z Conorem i Jusem.
- Zrobiliście coś, czy to dzień dobroci dla nas?
- To już własnej dziewczynie śniadania nie mogę zrobić?
- No dobra... A co z Conorem i Justinem? - Sam wskazała na chłopaków beztrosko rozmawiających z Patty i Nath.
- Może mają w tym jakiś interes; ja nie wiem.
- Patrz jak Conor i Nath na siebie patrzą...
- Myślisz, że oni mają się ku sobie?
- Ja tylko mówię co widzę. Dobrze było gdyby mój braciszek kogoś sobie znalazł.
- Na przykład Nathalie...
- Ja nic takiego nie powiedziałam... Na razie. - odparła i wpakowała kanapkę do buzi.
Uśmiechnąłem się i ukradłem jej jedną.
- A czy to nie miało być dla mnie? - zapytała z pełną buzią.
- Nie bądź taka samolubna. Podziel się ze swoim głodującym chłopakiem.
- Coś na głodującego mi nie wyglądasz grubasie.
- Grubasie? Patrz na te mięśnie!
- Widziałam lepsze... - odparłam obojętnie.
- Niby u kogo?
- A se spójrz na Jusa. Oto prawdziwi mężczyzna!
- Takie chucherko? Ty chyba prawdziwego mężczyzny nie widziałaś!
- I chyba już nie zobaczę.
- To spójrz na swego mena!
- Yyy... Nie ma szału.
W tym momencie rzuciłem się na nią i zacząłem łaskotać, gdzieniegdzie całując. Sam wybuchłam uroczym śmiechem, a ja nie przestawałem zadawać jej tych tortur, mimo jej próśb.
Nagle usłyszałem dźwięk mojej komórki. Pocałowałem Sam w czoło i zszedłem z niej.
Chwyciłem telefon i sprawnym ruchem go odblokowałem, nie patrząc nawet kto dzwoni.
- Siema stary! - usłyszałem radosny głos Jaya.
- Siema. Stalo się coś?
- Nie... Zgaduje, że jesteś u Sam?
- Bingo.
- To świetnie! Chciałem żebyś zaprosił Sam i jej przyjaciół na moja imprezę urodzinową.
- Super. Zaraz im o tym powiem.
- Świetnie! To ja nie przeszkadzam w tym... No... Co robicie. - powiedział i rozłączył się.
Radosny jak osioł na widok marchewki przytuliłem ukochaną.
- Jay zaprasza na swoje przyjęcie urodzinowe.
- Mnie? - zdziwiła się.
- Oczywiście, że Ciebie, głuptasie. Chłopcy Cię uwielbiają. W dodatku umawiając się ze mną, umawiasz się z całym zespołem. - delikatnie pocałowałem ją w zarumieniony policzek. - wy także jesteście zaproszeni. - powiedziałem do zajętych sobą nawzajem grupki.
- Super! Imprezka się szykuje. - powiedział uradowany Justin.
- Boję się imprezowania z wami. - powiedziałem.
- Masz czego. - zaśmiał się Conor.
- Impreza jest u nas w piątek o 6pm.
- Już w piątek? Boże, w co ja się ubiorę? Muszę iść na zakupy, do fryzjera, makijażystki... - Patty zaczęła wariować.
- Whoah, whoah shawty. To tylko impreza, a nie bal maturalny. - zaśmiał się Justin.
- I mówi to facet, który przed każdym wyjściem zamyka się w łazience na dwie godziny.
- Ja jestem wyjątkiem; muszę o siebie dbać. - odpowiedział dumnie.
- Jesteś po prostu dziwny.
- Za to moje Beliebers mnie kochają.
- Ja tam nie wiem co on w Tobie widzą...
- Jestem przystojny, utalentowany, słodki, perfekcyjny...
- I wielce skromy...
- Czy oni tak zawsze? - zapytałem szeptem Sam.
- Odkąd tylko się poznali.
- Mówię wam, że oni będą razem. - Nathalie przyłączyła się do naszych obserwacji.
- Patty i Justin? Prędzej się pozabijają.
- Nath ma rację. - Conor także się dołączył. - Widzieliście jak na siebie patrzą?
- Spokojnie Patricia, złość piękności szkodzi. - Jus nadal kontynuował.
- Nie mów do mnie Patricia Bieber! - Sam mówiła mi, że Patty nie lubi jak ktoś zwraca się do niej pełnym imieniem, za co Jus dostał z kapcia.
- Lepiej zostawmy ich samych. - wtrąciła Nathalie.
- W takim razie to ty będziesz zbierać ich szczątki z podłogi... - stwierdziła Sam.
Zaśmialiśmy się i ewakuowaliśmy się na górę do pomieszczenia, w którym znajdował się ekran jak w kinie, tylko mniejszy.
- Co powiecie na film? Zanim ta dwójka skończy to zdążymy obejrzeć ''Titanic''. - powiedziała Sam.
- Wole raczej filmy akcji. Obejrzymy Resident Evil! - wtrąciła uradowana Nath.
- Nie! Zombie będą mi się śnić! - zaprotestowała Sam.
- Spokojnie, obronie Cię. - szepnąłem jej do ucha.
Rozsiedliśmy się na fotelach, a Conor i Nathalie włączyli film. Zaczęliśmy oglądać zajadając się popcornem i innymi smakołykami. Nie obyło się oczywiście bez przytulania Sam przy strasznych dla niej momentach, co strasznie mi się podobało.
Po filmie i upewnieniu Sam, że zombie nie istnieją, wróciliśmy do salonu.
Wszyscy myśleli, że nasze gołąbeczki nadal będą się kłócić, nawet robiliśmy zakłady, ale jednak się rozczarowaliśmy. Gdy weszliśmy do pomieszczenia, zastaliśmy Patty i Justina.... zmroczonych przez sen i przytulających się.
- Awww! Wyglądają uroczo. - wyszeptała Sam, by ich nie zbudzić.
- Dobra, dawać moją kasę! - powiedział Conor, który wygrał zakład.
Zapłaciliśmy mu, a Conor postanowił, że w takim razie idziemy do Starbucksa.
Przynajmniej nasza kasa poszła na coś, co nas wszystkich zadowoli.... kawa mrożona!

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ledwo, ledwo, ale napisałam....
Mam nadzieje że się spodoba, bo naprawdę długo się nad nim męczyłam...

Ocenę pozostawiam wam ;**
Z dedykacją dla Patrycji ^-^ Love Ya

Do następnego <3

4 komentarze:

  1. Świetny <3 haha conor jaki mądry na kawę wydał xD kocham tego bloga *-* czekam na nn i weny życzę ;* @MyAngelMendler

    OdpowiedzUsuń
  2. YAY W KOŃCU DODAŁAŚ <3 <3 <3 <3 <3 <3

    Conor i Nath... cos czuje ze romans wisi w powietrzu *.*
    "- A czy to nie miało być dla mnie? - zapytała z pełną buzią.
    - Nie bądź taka samolubna. Podziel się ze swoim głodującym chłopakiem.
    - Coś na głodującego mi nie wyglądasz grubasie.
    - Grubasie? Patrz na te mięśnie!
    - Widziałam lepsze... - odparłam obojętnie.
    - Niby u kogo?
    - A se spójrz na Jusa. Oto prawdziwi mężczyzna!
    - Takie chucherko? Ty chyba prawdziwego mężczyzny nie widziałaś!
    - I chyba już nie zobaczę.
    - To spójrz na swego mena!
    - Yyy... Nie ma szału." ROZWALIŁAŚ MNIE TYM XD


    Impreza u Jaya , heheh będzie sie działo :)

    " Ja jestem wyjątkiem; muszę o siebie dbać. - odpowiedział dumnie.
    - Jesteś po prostu dziwny.
    - Za to moje Beliebers mnie kochają.
    - Ja tam nie wiem co on w Tobie widzą...
    - Jestem przystojny, utalentowany, słodki, perfekcyjny...
    - I wielce skromy...
    - Czy oni tak zawsze? - zapytałem szeptem Sam.
    - Odkąd tylko się poznali."
    HHAHA HAHAHAH HAHAHAH NIE NO GENIUSZE XD WIDZĘ ŻE TEZ SIĘ KOCHAJĄ <3 *.*

    "- Lepiej zostawmy ich samych. - wtrąciła Nathalie.
    - W takim razie to ty będziesz zbierać ich szczątki z podłogi... - stwierdziła Sam."
    WOLĘ NIE WIEDZIEĆ SKĄD BRAŁA NA TO POMYSŁ XD

    HEHEH GENIALNE, JAK ZWYKLE ZRESZTĄ , WENY WENY WENY !!!
    BO JAK NIE TO WIESZ , CIĘ ZNAJDĘ , MÓJ DYWAN JUŻ NAPRAWIONY WIĘC SIE BÓJ !!! xD






    ps. No kiedy ta scenka??? *pyta z nadzieją*

    OdpowiedzUsuń
  3. mogłabyś napisać na jakiejś oddzielnej kartce całe opowiadanie i wysłać mi je ? *proooosi*
    nie bede musiała czekać , aż bede mogła wrócić do domu i przeczytac . ;)

    Myślałam nad Nathanem albo kimś innym z TW ale nie o Justinie ... ale niech będzie . MISZCZU ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. O jacież pierdzilę... xD Jesteś mistrzynią dialogów! :D Rozwaliły mnie, chociaż nie powiem, były scenki w których, aż łezka się w oku kręciła.^^ Mmmm kawa mrożona... Jeju, mam na nią ogromną ochotę... Trzeba pomyśleć nad jakimś przepisem chociaż i tak nic nie przebije starbucks'a. :3 Uhuhu, imprezka u Jamesa zawsze spoko! :D Mmm będzie się działo, oj będzie! ^^ Już nie mogę się doczekać. :D O Boże, ale mam dobry humor, dziękuję. :* Rozdział świetny :* Weny, żebyś nie musiała się już tak męczyć z pisaniem rozdziału i do następnego.♥

    OdpowiedzUsuń