niedziela, 2 listopada 2014

21. All The Trust Is Broken Now...

(Samantha)



Przez cały poranek byłam przygnębiona. Wspomnienia z poprzedniego wieczora ciągle zalewały mój umysł.
Czułam na sobie zmartwiony wzrok Conora. Wiedziałam, że się o mnie martwi, jednak nie byłam gotowa by o tym mówić. Próbował rozśmieszyć mnie swoimi dennymi dowcipami, jednak nic nie działało. Miałam tylko nadzieję, że nie skojarzy mojego zachowania z wydarzeniami z kilku wcześniejszych miesięcy.

***

Samantha leżała otulona miękkim kocem na kanapie. Conor wyszedł z kuchni i siadając na kanapie obok swojej siostry podał jej kubek kakao z ogromną ilością pianek.
- Rozchmurz się Sammy.
- Nie nazywaj mnie tak, nie mamy już 6 lat.
- Możesz zaprzeczać ile chcesz, ale i tak wiem, że lubisz jak cię tak nazywam.
- Jeśli kiedykolwiek o tym komukolwiek powiesz, to się tego wyprę.
Na twarzy Sam zagościł słaby uśmiech, jednak szybko zniknął. Na dłuższą chwilę cisza wypełniła pomieszczenie. W końcu milczenie przerwał Conor.
- Adam to dupek. Wiesz o tym, prawda?
- Tak. - odpowiedziała cicho.
- Nie powinnaś się tak przejmować tym oślim zadem. Pokaż mu jaka jesteś fantastyczna i znajdziesz kogoś, kto na ciebie zasługuje.
- Jesteś najlepszym bratem jakiego mogłabym mieć

***

(Samantha)

Przyszło już popołudnie i byłam w drodze do jedynej osoby, która mogła by mi w tym momencie choć trochę poprawić humor.
Do domu The Wanted dotarłam w 15 minut. Weszłam jak zwykle bez pukania i wkroczyłam do salonu, gdzie zastałam zdziwione twarze Natha, Jaya i Toma.
Trwaliśmy chwilę w ciszy, aż odezwał się Siva, który wyszedł z kuchni.
- Sam? Co ty tutaj robisz?
- Przyszłam zobaczyć się z Maxem. Gdzie on jest?
- U siebie, ale... - nie dałam Tomowi skończyć, bo od razu udałam się do pokoju Maxa.
Bez wahania wpadłam do pomieszczenia, gdy dotarłam do odpowiednich drzwi.
- Max, musimy...
Nie dokończyłam zdania, bo to co zobaczyłam zszokowało mnie.
Max siedział na łóżku, otulony kocem. Jego oczy były czerwone od od łez i wyglądał jakby nie spał przez całą noc.
- Max, co się...
- Wyjdź. - jego głos był słaby i zachrypiały, a wypowiedziane przez niego słowo zabolało jak cios w brzuch.
- Co?
- Po prostu wyjdź.
- Dlaczego? Co się stało Max? Rozmawiaj ze mną. - z każdą sekundą bałam się jego reakcji.
- Dobrze wiesz co się stało. - Max wstał z łóżka, podszedł do okna i patrzył przed siebie. - Widziałem cię.
- Nie wiem o czym mówisz. Co widziałeś? - do oczy zaczęły napływać mi łzy.
- Widziałem cię z nim.
- Co... - zacięłam się.
Adam. Max widział mnie z Adamem.
- Max, ja...
- Nawet nie próbuj zaprzeczać. Widziałem to wszystko. - odwrócił się w moją stronię, patrząc na mnie wzrokiem pełnym bólu.
- Chyba jednak nie wszystko! - wybuchłam. - Gdybyś widział całe zdarzenie, wiedział byś, że Adam rzucił się na mnie i skrępował. Naprawdę myślisz, że wróciłabym do niego po wszystkim co mi zrobił? Uważasz, że jestem aż taka głupia? Nie Max. I nie pozwolę by ktoś mnie znowu skrzywdził.
Pełna furii wybiegłam z jego pokoju i nie zwracając uwagi na chłopaków, nadal siedzących w salonie wybiegłam z domu trzaskając drzwiami.
Nie dałam rady już dłużej wstrzymywać łez i gdy tylko wbiegłam na ulice, moje policzki zalały się słoną cieczą.
Gdy tak biegłam przed siebie przypomniało mi się jak nie tak dawno uciekałam przed Adamem, a teraz uciekałam od Maxa.
Czy los postanowił uprzykrzyć mi życie? Czy ja zawszę muszę cierpieć? Czemu to wszystko jest takie trudne?
W mojej głowie kłębiło się wiele myśli, a moje nogi były zbyt zmęczone by dalej biec.
Przystanęłam, oparłam się o jakiś murek i osunęłam się po nim chowając zaczerwienioną twarz w moich dłoniach.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz