- Z Conorem piętro niżej. - odpowiedziała przyjaciółce Nath.
- Wątpię, by zostawienie tych dwóch samych było dobrym pomysłem. - zaniepokoiła się Patty.
- Ty się niczym nie martw. Na pewno moją wszystko pod kontrolą. - uspokoiła przyjaciółkę Sam.
- Mamo, mamo! Gdzie jest tata? - zapytał Alek.
- Szlaja się z wujkami w barach.
- Patty! - skarciła siostrę Nath.
- No co? Powinien tu być i udzielać wsparcia! Mała Braeden w drodze!
Dyskusje dziewczyn przerwało pukanie do drzwi.
- Laski! My jesteśmy gotowi, ale brakuje mojego szwagra! - zza drzwi dało się słyszeć głos Conora.
- Najwyżej zaczniemy bez niego. - odparła Sam.
Kilka minut później dziewczyny były w 100% gotowe.
- Idę do chłopaków. Powiem im, że zaczynamy. - powiedziała Nath wychodząc z pokoju. - Dylan, Alek chodźcie z ciocią.
Nathalie z chłopcami opuścili pomieszczenie, w którym zostały Sam i Patty.
- Przestań się tak trząś. Wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
- A jeśli się przewrócę przy wszystkich ludziach?
- Nie myśl tak! A nawet jeśli, to John cię złapię.
Sam spojrzała na przyjaciółkę, która mimo stresu wyglądała pięknie. Jej biała suknia leżała na niej idealnie. Wyglądała niczym anioł.
Nagle w drzwiach pokoju pojawiła się głowa Nath.
- Wszyscy już są. Czas zaczynać. - powiedziała uśmiechnięta, a następnie spojrzała na sam. - Nie ma go.
- No nic, czas zaczynać.
Samantha podeszła do komody i z wazoniku wyjęła piękny bukiet magnolii. Podała go Patty i wraz z Nath wyszły z pokoju.
***
- Gotowa? - zapytała Sam.
- Jak nigdy. odpowiedziała Patty. - Gdzie jest mój ojciec?
- Tu jestem kochanie. pani Blake wkroczył do pomieszczenia.
- Cześć John. - Sam powitała ojca przyjaciółek.
- Sam wyglądasz pięknie. Patricia, kochanie, wyglądasz cudownie. Jestem dumny z mojej małej córeczki. Z obu moich księżniczek. - powiedział przytulając Patty i Nath. (sukienki Sam i Nath)
- Tylko się tato nie rozpłacz. - odparła Nath.
- Postaram się.
W tym momencie przez drzwi wszedł Conor podchodząc do dziewczyn i czule całując Nath w czubek głowy.
- Czas zaczynać. - powiedział obejmując swoją narzeczoną.
- Okej. Leć i powiedz by zaczęli grać.
Gdy Conor zniknął za drzwiami i dało się słyszeć muzykę, Sam przeszła przez drzwi. Trzymając w dłoniach mały bukiecik, podobny do bukietu Patty, ruszyła przez główną nawę kościoła uśmiechając się do zebranych. Za nią z takim samym bukietem ruszyła Nathalie. Obie stanęły naprzeciwko Conora i Justina stojących przy ołtarze z pustym miejscem obok nich. ( Jus - lewy, Conor - prawy)
Sam zauważyła Dylana i Aleka siedzących obok matki Patty. Chwilę później, niespodziewanie, puste miejsce obok chłopaków zajął mąż Sam. Dziewczyna zmierzyła go morderczym spojrzeniem, na co on odpowiedział uśmiechem.
Nagle zaczął grać marsz mendelsona i tłum obecny w kościele wstał wyczekując panny młodej.
Po chwili przez główną nawę szła w stronę ołtarza Patty prowadzona przez swojego ojca.
Przed ołtarzem pan Blake przytulił swoją córkę i przekazał ją jej narzeczonemu. Justin wziął rękę Patricii i przyprowadził bliżej do ołtarza. Oboje uśmiechnięci od ucha do ucha spojrzeli na siebie wzrokiem pełnym miłości.
- Czas zaczynać. - powiedział obejmując swoją narzeczoną.
- Okej. Leć i powiedz by zaczęli grać.
Gdy Conor zniknął za drzwiami i dało się słyszeć muzykę, Sam przeszła przez drzwi. Trzymając w dłoniach mały bukiecik, podobny do bukietu Patty, ruszyła przez główną nawę kościoła uśmiechając się do zebranych. Za nią z takim samym bukietem ruszyła Nathalie. Obie stanęły naprzeciwko Conora i Justina stojących przy ołtarze z pustym miejscem obok nich. ( Jus - lewy, Conor - prawy)
Sam zauważyła Dylana i Aleka siedzących obok matki Patty. Chwilę później, niespodziewanie, puste miejsce obok chłopaków zajął mąż Sam. Dziewczyna zmierzyła go morderczym spojrzeniem, na co on odpowiedział uśmiechem.
Nagle zaczął grać marsz mendelsona i tłum obecny w kościele wstał wyczekując panny młodej.
Po chwili przez główną nawę szła w stronę ołtarza Patty prowadzona przez swojego ojca.
Przed ołtarzem pan Blake przytulił swoją córkę i przekazał ją jej narzeczonemu. Justin wziął rękę Patricii i przyprowadził bliżej do ołtarza. Oboje uśmiechnięci od ucha do ucha spojrzeli na siebie wzrokiem pełnym miłości.
***
- Wyglądasz pięknie - po zakończonej ceremonii do Sam podszedł jej mąż
- Jestem na ciebie zła.
- Dlaczego?
- Spóźniłeś się na ślub Patty!
- Zatrzymali mi w pracy.
- Max!
- Nie powinnaś się denerwować w swoim stanie.
- Ja się wcale nie denerwuje,
- Tak więc.... Jedziemy na imprezę?
- Jedziemy!
***
Para młoda oraz ich przyjaciele udali się do wynajętej i pięknie udekorowanej sali.
Goście cały czas się zjeżdżali, gratulując nowożeńcom i wręczając im prezenty. Sam i Nath oraz panowie pomagali przejmować bukiety i prezenty by panna młoda mogła dalej witać gości. Po przywitaniu wszystkich wesele zaczęło się.
Z głośników zaczęła lecieć ulubiona piosenka Patty i Justina, do której młodzi zatańczyli swój pierwszy taniec. Wkrótce dołączyli do nich Sam z Maxem, Nath z Conorem i kilka innych par ( w tym Tom z Kelsey, jednak ich ruchy bardziej przypominały taniec godowy). Nawet Dylan i Alek wyhaczyli partnerki. Alek kręcił się po sali z czteroletnią córką Nathana i jego żony Brendy o imieniu Katy, a Dylan tańczył z Nareeshą. Siva w tym czasie zabawiał ich dzieci - pięć i pół lenią Amber i dwuletniego Liama. Ostatni członek The Wanted, Jay, królował na parkiecie wraz ze swoją narzeczoną Leanne.
Po zakończonym tańcu została podana kolacja.
Nie minęło dużo czasu, a na parkiecie zabrało się wiele gości tańczących do piosenek puszczanych przez DJ'a.
Na środku sali kołysała się w rytm muzyki para młoda, a w dalszym kącie Samantha i Conor.
- Muszę przyznać, że pięknie wyglądasz sis.
- Ty też nieźle się prezentujesz bro.
Conor zaśmiał się, poszukując wzrokiem swoich siostrzeńców, których zabawiał Max.
- Mój szwagier całkiem dobrze sobie radzi.
- W końcu jest ich ojcem.
- Jesteś tego pewna?
Na słowa brata, Sam uderzyła go z dłoni w głowę.
- Ciesz się, że nie mam patelni w torebce.
- Nie zdziwił bym się gdybyś miała.
Rodzeństwo zaczęło się śmiać, gdy nagle Sam poczuła skurcz. Dziewczyna złapała się za brzuch i zgięła w pół, łapiąc przy tym ramie Conora.
- O nie. Nie nabierzesz mnie znowu na to.
- Chciałabym teraz żartować. - Sam odparła przez zęby zaciśnięte z bólu.
- Sis, co się dzieje?
- Wołaj Maxa. Ja rodzę!
***
- Kochanie, oddychaj! - Max próbował uspokoić żonę leżącą na noszach jadących szpitalnym korytarzem. - Wszystko będzie dobrze. Już przez to przechodziliśmy.
- My?! To ja musiałam przepchnąć przez moją...
- OKEJ! Przepraszam, spokojnie.
- To ja przepraszam. Gdzie Alek i Dylan.
- Z Patty i Nath.
- Boże, Patty. Zepsułam jej wesele.
- Oszalałaś? Jak się dowiedziała, że wody ci odeszły to była bardziej szczęśliwa niż gdy powiedziała tak w kościele.
- A co z ich podróżą poślubną? Przełożyli lot na jutro. Patty stwierdziła, że nie ruszy się stąd zanim nie zobaczy małej.
- Ale...
- Shhh... Nie martw się o to.
Samantha na noszach wjechała do przygotowanej sali. Została przeniesiona na łóżko, a obecne tam pielęgniarki starały się sprawić, by Sam było wygodnie.
- Domagam się znieczulenia! - dziewczyna zaczęła panikować.
- Niestety na to już za późno. Rozwarcie jest zbyt duże. - odparł doktor Brady, który przyjmował poród Aleka i Dylana. - Za kilka minut zaczynamy.
Doktor wyszedł z pokoju zostawiając Sam i Maxa razem.
- Nie rozumiem. Został przecież miesiąc do porodu. Co jeśli coś się stało?
- Hej, uspokój się. Chłopaki też urodzili się wcześniej i nic im nie jest.
- Z takim ojcem, to nigdy nie wiadomo.
Samantha uśmiechnęła się, na co Max odpowiedział równie ciepłym bananem na twarzy.
- Właśnie tak. Uśmiechnij się.
Max pocałował żonę i chwycił za rękę, gdy do sali wrócił lekarz wraz z pielęgniarkami.
- Czas zaczynać.
***
Conor czekał przed salą gdzie leżała jego siostra o godziny. Ta bezczynność go dobijała. Jedyne co mógł zrobić to siedzieć i czekać.
Kilka minut później do szpitala wbiegła Nathalie, przebrana w luźniejsze ciuchy i z wielką torba na ramieniu.
- Wiadomo już coś? - zapytała Conora.
- Nie, wciąż czekam.
Dziewczyna usiadła obok chłopaka i wskazała na torbę.
- Przyniosłam wygodne ubrania dla Sam. Patty i Jus postarają się tu byś najszybciej jak mogą. Miałyśmy mały problem ze zdjęciem sukni ślubnej.
- Nie chce wiedzieć co tam robiliście.
Kolejny kwadrans Nath i Conor siedzieli w ciszy. Przerwało ją dopiero przybycie młodej pary.
- Z nocy poślubnej nici, co? - zażartował Conor.
- Ale z ciebie żartowniś. - powiedziała Patty.
- Jak cholera. - dodał Justin.
Patty usiadła obok siostry, a jej świeżo upieczony mąż zaczął chodzić po korytarzy w te i wewte.
Kolejne minuty upływały i nie docierały do nich żadne wiadomości.
Dopiero gdy minęły dwie godziny odkąd Sam została przywieziona do szpitala, drzwi sali otworzyły się w wyszedł z niej lekarz.
- Państwo George zapraszają do środka. - oznajmił.
Conor, Nathalie, Patty i Justin wpadli do pokoju, a ich oczom ukazał się widok wpół leżącej Sam z Maxem u jej boku i noworodkiem w jej ramionach.
- Poznajcie małą Braeden.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
THE END
To już koniec historii na tym blogu. Jak na razie kończę z pisaniem. Nie mam czasu ani pomysłów.
Ewentualnie coś może się pojawić na http://teen-wolf-stories.blogspot.com/
Mam nadzieję, że to co pisałam przez te kilka miesięcy podobało się wam i może kiedyś do tego wrócicie.
Dziękuje wszystkim czytającym i komentującym, a szczególnie mojej kochanej siostrze Angelice, dzięki której nie poddawałam się i dociągnęłam tego bloga do końca <3
Jeszcze raz dziękuję. Kocham Was <333
Wasza Iza :)
- Ciesz się, że nie mam patelni w torebce.
OdpowiedzUsuńJejku... to taki prawdziwe xD
moja radość ze dodałaś rozdział (-.-) trwała może ze trzy sekundy po czym zastąpiła ją rządza mordu i chęć sięgnięcia do torebki po patelnie xD al i tak cie kocham <3
Jejku nie wiedziałam że to dzięki mnie to ciągnęłaś.... ale mi miło :D
mam nadzieje że wrócisz do pisania bo taki talent nie może się zmarnować!
tak więc czekam na Twój pierwszy rozdział jakiegoś bloga bo mam nadzieje że taki sie pojawi :)
Ale wiesz co?
Tu przynajmniej mi dałaś happy end! I chwała Ci za to bo nie przeżyłabym kolejnego smutnego zakończenia :/
Pamiętam jeszcze ten 12 rozdział pierwszego bloga od którego zaczęło się czytanie twojej twórczości (spokojnie przeczytałam wszystko co do rozdziału) i to było łącznie tym najlepsze co przeczytałam ^^
także ten.. powodzenia w szkole, niech cie tak nie torturują... nie daj sie!
dużo pomysłów!
szczęśliwych walentynek i najlepszego!
tak wiem jeszcze trochę do twoich urodzin ale to tak na wszelki wypadek :D