(Patty)
Moje zaspane oczy powoli otworzyły się. Od razu dostało się do nich jasne światło wpadające przez okno. Podpierając się rękoma wstałam z łóżka, na którym leżałam. Zorientowałam się, że jestem w pokoju Sam i od razu przypomniały mi się zdarzenia z ubiegłej nocy.
Klopsiki, ciastka, lizanie.... Jesteśmy nienormalni. Ale właśnie dlatego kocham tym wariatów, choć nikt nie jest bardziej zwariowany ode mnie.
Spojrzałam na Sam leżącą na łóżku i postanowiłam, że ją obudzę, więc z rozpędu wskoczyłam na łóżko.
- Boże! Co się dzieje? Ratunku! - krzyczała zdezorientowana Sam.
- Wstawaj śpiochu!
- Ty jakże nienormalna dziewojo... wypierdalaj ze mnie!
Zeszłam z niej, a panna zdenerwowana (znaczy wkurwiona) zamknęła się o łazience. Ja natomiast dorwałam się do jej toaletki i sięgnęłam po szczotkę. Szybko rozczesałam swoje rozczochrane włosy i zawiązałam je w niedbały kucyk. Czując głód postanowiłam dorwać się do lodówki. Zeszłam na dół i gdy zobaczyłam salon po wczorajszych wydarzeniach zaczęłam się śmiać. Wyglądało to strasznie! Jak po przejściu huraganu, może nawet gorzej. Lekceważąc to udałam się do kuchni i dosłownie rzuciłam się na lodówkę. Wyjęłam z niej mleko, a z szafki nad zlewem moje ulubione płatki kukurydziane. Poszukałam jeszcze miski, do której wsypałam płatki i zalałam je mlekiem. Chwyciłam łyżkę i zaczęłam jeść najwspanialsze śniadanie.
Pustą miskę włożyłam do zmywarki i poszłam szukać chłopaków. Bez chwili zastanowienia udałam się do pokoju Conora. Zrobiłam swoje słynne wejście smoka i wleciałam do środka. Zastałam ich rozwalonych na kanapie grających na playstation. Sądząc po ich minach, moje wejście smoka nie zdziwiło ich.
- Ładna piżamka panno Blake. - odezwał się "najmądrzejszy" z nich.
- Ja przynajmniej wyglądam jak człowiek, a nie jak żul spod Biedronki panie Bieber.
- Nie znasz się na modzie! Taki wygląd to najnowszy trend w Kanadzie!
- Raczej w Mongolii... Jus, a czy my o czyś nie wiemy?
- O co ci chodzi?
- Skoro znasz się na modzie to albo jesteś gejem, albo kobietą.
- Droga panno Blake, upewniam Cię, że jestem 100% mężczyzną.
- Jakoś w to nie wierzę...
- Chcesz dowody?
- A jakie to dowody? - udawałam zainteresowaną.
- Chodź ze mną do innego pokoju to się przekonasz. - powiedział, jednoznacznie poruszając brwiami.
- Fuj! Nigdy w życiu z Tobą!
- Nigdy nie mówi nigdy. - powiedział i przesłał mi buziaka.
- Jesteś obrzydliwy!
- Wiem, że lubisz takich...
- Chciałbyś bejbe...
- Patty możesz przestać rozpraszać mojego kompana do gry? - wtrącił Conor.
- Tak jest sir! Już mnie nie ma głąby. - powiedziałam i szybko uciekłam za drzwi, bo Jus celował we mnie z lampy.
Po wstrząsającej pobudce i porannej toalecie, postanowiłam znaleźć osobę, która mnie tak zmolestowała. Było to prostsze niż myślałam, bo gdy wychodziłam, wpadłam na nikogo innego jak Patty.
- Ogarnij te szympansy! - powiedziałam na "dzień dobry".
- Znowu rzucają klopsikami. - zapytałam i od razu udałam się w stronę pokoju mego brata.
- Nie do końca...
Nie zdążyła dokończyć, bo gdy tylko otwarłam drzwi zastałam rzucona lampą! Już we własnym domu nie można spokojnie chodzić!
- Pojebało was!? - krzyknęłam.
- Sam? Przepraszam, to miało być na Patty! - zaczął się tłumaczyć Jus.
- No dobra, ale co Co zrobiła ta biedna lampa? - spojrzałam na kawałki lampy leżące na podłodze.
- Jest trochę kiczowata...
- Lepiej zamilcz, jeśli chcesz jeszcze trochę pożyć. - wtrącił Conor.
- Jako rekompensatę za moją lampę ugotujesz mi kolację.
- Uszykuj się na najlepszą kolację w swoim życiu!
- O nie! To ma być kolacja da wszystkich. A! I weź tu posprzątaj.
- Stary! Masz przejebane! - dodał Conor.
- Ty masz mu pomoc... - powiedziałam, a mina Conora zrzedła.
Wzięłam Patty za rękę i wyszłyśmy. Postanowiłam dać Justinowi wolną rękę i razem z Patty poszyłyśmy na spacer do parku. Ja musiałam trochę ochłonąć, a moja BBF musiała się trzymać z dala od Justina, bo inaczej by mi dom wysadzili.
Bez zastanowienia, udałyśmy się do naszego ukochanego miejsca, ale tym razem czekałam tam na mnie niespodzianka.
Gdy podeszłyśmy do naszego drzewa, zauważyłam, że ktoś pod nim siedzi. Zdziwiłyśmy się, bo nikt tu nie przychodzi, ale postanowiłyśmy przekonać się kto to jest. Kiedy byłyśmy wystarczająco blisko, poznałam faceta, który ram siedział. W duchu nawet ucieszyłam się, że to on.
- Proszę, proszę. Czy mnie oczy mylą, czy to mój łysy przyjaciel. - powiedziałam, a chłopak podskoczył ze strachu.
Gdy tylko na mnie spojrzał, obdarował mnie swoim uroczym uśmiechem.
- Widzę, że mnie pamiętasz. - odparł i wstał.
- Ciężko zapomnieć kogoś tak przystojnego. - po cholerę ja to powiedziałam? Teraz uzna mnie za dziwaczkę.
- To może ja wrócę do domu i sprawdzę, czy nadal stoi - powiedziała Patty i odeszła.
- Naprawdę uważasz, że jestem przystojny? - uśmiechnął się Max
- Do mojego brata nie dorastasz, ale nie jesteś taki zły.
- Dziękuje za komplement piękna pani. Muszę kiedyś poznać Twojego brata, któremu nie dorastam do pięt.
- Chętnie przedstawię cię mojemu bratu debilowi. - czy on powiedział, że jestem piękna? o_O
- To może się spotkamy? - zapytał nieśmiało.
- Jasne! Jak się nie boisz, możesz wpaść do mnie. Nawet teraz. Akurat trafisz na kolację.
- Bardzo chętnie, tylko zadzwonię do chłopaków, że nie będę na kolacji.
Gdy Max już skończył rozmawiać, udaliśmy się do mnie. Kiedy staliśmy przed drzwiami przez chwilę bałam się je otworzyć, ze względu na to, że zostawiłam tu Conora i Jusa samych. Nie wiem czego mam się spodziewać.
Powoli jednak otworzyłam je i weszliśmy do środka.
- Jestem! Mam nadzieję, że nie zdemolowaliście mi domu! - krzyknęłam zdejmując buty.
- Nie masz się czego obawiać! - usłyszałam Conora
- Dlaczego ktoś miałby zdemolować Ci dom? - zapytał szeptem Max.
- Zostawiłam tu dwóch facetów, więc wiesz...
Weszliśmy do salonu, który połączony był z kuchnią. Gdy zobaczyłam jadalnie zaparło mi dech w piersiach. Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam.
- Podoba Ci się? - Conor podszedł do mnie i przytulił mnie. - Ja przystroiłem stół.
- Conor, to jest niesamowite! Nie wiedziałam, że masz taki talent!
- Wątpisz w to, że mam wiele talentów?
- Nie śmie. - w tym momencie wzrok mojego brata powędrował na Maxa.
- Max? Co ty tutaj robisz stary? - Conor podszedł do niego i przywitali się po męsku.
- Sam mnie zaprosiła. - odparł.
- Skąd znasz moją siostrę?
- Sam to Twoja siostra? - zdziwił się jak ja na widok najebanej Patty w mojej wannie w ostatniego sylwestra.
- Przecież chciałeś poznać mojego brata. - wtrąciłam .
- To wy... jesteście rodzeństwem?
- Nie... Moim bratem jest Jezus i razem łamiemy ciastka.
- Przemawia przez Ciebie czysty sarkazm... - do pokoju wszedł Justin.
- A pani co taka zdziwiona?
- Bez takich! Ja tu Ci kolację zrobiłem, ciężko pracowałem, żeby Ci dogodzić!
- Pamiętaj, że ta kolacja była za karę!
- Ale to nie zmienia faktu, że się starałem.
- Już dobrze. Dawaj miśka. - powiedziałam i rozłozyłam ręce, a on mnie przytulił.
- Max. - zwróciłam się do Łysego. - Poznaj moją ukochaną babcię Justynkę. - powiedziałam nadal trzymana przez Jusa
- Miło pana poznać. - zaczął Jus udawanym głosem staruszki. - Możesz mówić do mnie Crazy Babcia.
- Jak ty jesteś Crazy Babcią to ja jestem zakonnicą. - do salonu wleciała Patty.
- Teraz się okazuje, że ja własnych przyjaciół nie znam! - wyrwałam się Justinowi i chwyciłam Maxa za rękę.
Gwałtownie pociągnęłam go do stołu i posadziłam na krześle jak małe dziecko. To samo zrobiłam z Conorem, Jusem i Patty. Dopiero wtedy mogliśmy zacząć "normalnie" jeść.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak rzadko dodaje rozdziały, ale na razie muszę się skupię na poprawianiu ocen...
Siedziałam nad nim 2 godziny na balkonie, więc mam nadzieję, że się spodoba ;D
Do następnego ;**
- Wstawaj śpiochu!
- Ty jakże nienormalna dziewojo... wypierdalaj ze mnie!
Zeszłam z niej, a panna zdenerwowana (znaczy wkurwiona) zamknęła się o łazience. Ja natomiast dorwałam się do jej toaletki i sięgnęłam po szczotkę. Szybko rozczesałam swoje rozczochrane włosy i zawiązałam je w niedbały kucyk. Czując głód postanowiłam dorwać się do lodówki. Zeszłam na dół i gdy zobaczyłam salon po wczorajszych wydarzeniach zaczęłam się śmiać. Wyglądało to strasznie! Jak po przejściu huraganu, może nawet gorzej. Lekceważąc to udałam się do kuchni i dosłownie rzuciłam się na lodówkę. Wyjęłam z niej mleko, a z szafki nad zlewem moje ulubione płatki kukurydziane. Poszukałam jeszcze miski, do której wsypałam płatki i zalałam je mlekiem. Chwyciłam łyżkę i zaczęłam jeść najwspanialsze śniadanie.
Pustą miskę włożyłam do zmywarki i poszłam szukać chłopaków. Bez chwili zastanowienia udałam się do pokoju Conora. Zrobiłam swoje słynne wejście smoka i wleciałam do środka. Zastałam ich rozwalonych na kanapie grających na playstation. Sądząc po ich minach, moje wejście smoka nie zdziwiło ich.
- Ładna piżamka panno Blake. - odezwał się "najmądrzejszy" z nich.
- Ja przynajmniej wyglądam jak człowiek, a nie jak żul spod Biedronki panie Bieber.
- Nie znasz się na modzie! Taki wygląd to najnowszy trend w Kanadzie!
- Raczej w Mongolii... Jus, a czy my o czyś nie wiemy?
- O co ci chodzi?
- Skoro znasz się na modzie to albo jesteś gejem, albo kobietą.
- Droga panno Blake, upewniam Cię, że jestem 100% mężczyzną.
- Jakoś w to nie wierzę...
- Chcesz dowody?
- A jakie to dowody? - udawałam zainteresowaną.
- Chodź ze mną do innego pokoju to się przekonasz. - powiedział, jednoznacznie poruszając brwiami.
- Fuj! Nigdy w życiu z Tobą!
- Nigdy nie mówi nigdy. - powiedział i przesłał mi buziaka.
- Jesteś obrzydliwy!
- Wiem, że lubisz takich...
- Chciałbyś bejbe...
- Patty możesz przestać rozpraszać mojego kompana do gry? - wtrącił Conor.
- Tak jest sir! Już mnie nie ma głąby. - powiedziałam i szybko uciekłam za drzwi, bo Jus celował we mnie z lampy.
(Samantha)
Po wstrząsającej pobudce i porannej toalecie, postanowiłam znaleźć osobę, która mnie tak zmolestowała. Było to prostsze niż myślałam, bo gdy wychodziłam, wpadłam na nikogo innego jak Patty.
- Ogarnij te szympansy! - powiedziałam na "dzień dobry".
- Znowu rzucają klopsikami. - zapytałam i od razu udałam się w stronę pokoju mego brata.
- Nie do końca...
Nie zdążyła dokończyć, bo gdy tylko otwarłam drzwi zastałam rzucona lampą! Już we własnym domu nie można spokojnie chodzić!
- Pojebało was!? - krzyknęłam.
- Sam? Przepraszam, to miało być na Patty! - zaczął się tłumaczyć Jus.
- No dobra, ale co Co zrobiła ta biedna lampa? - spojrzałam na kawałki lampy leżące na podłodze.
- Jest trochę kiczowata...
- Lepiej zamilcz, jeśli chcesz jeszcze trochę pożyć. - wtrącił Conor.
- Jako rekompensatę za moją lampę ugotujesz mi kolację.
- Uszykuj się na najlepszą kolację w swoim życiu!
- O nie! To ma być kolacja da wszystkich. A! I weź tu posprzątaj.
- Stary! Masz przejebane! - dodał Conor.
- Ty masz mu pomoc... - powiedziałam, a mina Conora zrzedła.
Wzięłam Patty za rękę i wyszłyśmy. Postanowiłam dać Justinowi wolną rękę i razem z Patty poszyłyśmy na spacer do parku. Ja musiałam trochę ochłonąć, a moja BBF musiała się trzymać z dala od Justina, bo inaczej by mi dom wysadzili.
Bez zastanowienia, udałyśmy się do naszego ukochanego miejsca, ale tym razem czekałam tam na mnie niespodzianka.
Gdy podeszłyśmy do naszego drzewa, zauważyłam, że ktoś pod nim siedzi. Zdziwiłyśmy się, bo nikt tu nie przychodzi, ale postanowiłyśmy przekonać się kto to jest. Kiedy byłyśmy wystarczająco blisko, poznałam faceta, który ram siedział. W duchu nawet ucieszyłam się, że to on.
- Proszę, proszę. Czy mnie oczy mylą, czy to mój łysy przyjaciel. - powiedziałam, a chłopak podskoczył ze strachu.
Gdy tylko na mnie spojrzał, obdarował mnie swoim uroczym uśmiechem.
- Widzę, że mnie pamiętasz. - odparł i wstał.
- Ciężko zapomnieć kogoś tak przystojnego. - po cholerę ja to powiedziałam? Teraz uzna mnie za dziwaczkę.
- To może ja wrócę do domu i sprawdzę, czy nadal stoi - powiedziała Patty i odeszła.
- Naprawdę uważasz, że jestem przystojny? - uśmiechnął się Max
- Do mojego brata nie dorastasz, ale nie jesteś taki zły.
- Dziękuje za komplement piękna pani. Muszę kiedyś poznać Twojego brata, któremu nie dorastam do pięt.
- Chętnie przedstawię cię mojemu bratu debilowi. - czy on powiedział, że jestem piękna? o_O
- To może się spotkamy? - zapytał nieśmiało.
- Jasne! Jak się nie boisz, możesz wpaść do mnie. Nawet teraz. Akurat trafisz na kolację.
- Bardzo chętnie, tylko zadzwonię do chłopaków, że nie będę na kolacji.
Gdy Max już skończył rozmawiać, udaliśmy się do mnie. Kiedy staliśmy przed drzwiami przez chwilę bałam się je otworzyć, ze względu na to, że zostawiłam tu Conora i Jusa samych. Nie wiem czego mam się spodziewać.
Powoli jednak otworzyłam je i weszliśmy do środka.
- Jestem! Mam nadzieję, że nie zdemolowaliście mi domu! - krzyknęłam zdejmując buty.
- Nie masz się czego obawiać! - usłyszałam Conora
- Dlaczego ktoś miałby zdemolować Ci dom? - zapytał szeptem Max.
- Zostawiłam tu dwóch facetów, więc wiesz...
Weszliśmy do salonu, który połączony był z kuchnią. Gdy zobaczyłam jadalnie zaparło mi dech w piersiach. Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam.
- Podoba Ci się? - Conor podszedł do mnie i przytulił mnie. - Ja przystroiłem stół.
- Conor, to jest niesamowite! Nie wiedziałam, że masz taki talent!
- Wątpisz w to, że mam wiele talentów?
- Nie śmie. - w tym momencie wzrok mojego brata powędrował na Maxa.
- Max? Co ty tutaj robisz stary? - Conor podszedł do niego i przywitali się po męsku.
- Sam mnie zaprosiła. - odparł.
- Skąd znasz moją siostrę?
- Sam to Twoja siostra? - zdziwił się jak ja na widok najebanej Patty w mojej wannie w ostatniego sylwestra.
- Przecież chciałeś poznać mojego brata. - wtrąciłam .
- To wy... jesteście rodzeństwem?
- Nie... Moim bratem jest Jezus i razem łamiemy ciastka.
- Przemawia przez Ciebie czysty sarkazm... - do pokoju wszedł Justin.
- A pani co taka zdziwiona?
- Bez takich! Ja tu Ci kolację zrobiłem, ciężko pracowałem, żeby Ci dogodzić!
- Pamiętaj, że ta kolacja była za karę!
- Ale to nie zmienia faktu, że się starałem.
- Już dobrze. Dawaj miśka. - powiedziałam i rozłozyłam ręce, a on mnie przytulił.
- Max. - zwróciłam się do Łysego. - Poznaj moją ukochaną babcię Justynkę. - powiedziałam nadal trzymana przez Jusa
- Miło pana poznać. - zaczął Jus udawanym głosem staruszki. - Możesz mówić do mnie Crazy Babcia.
- Jak ty jesteś Crazy Babcią to ja jestem zakonnicą. - do salonu wleciała Patty.
- Teraz się okazuje, że ja własnych przyjaciół nie znam! - wyrwałam się Justinowi i chwyciłam Maxa za rękę.
Gwałtownie pociągnęłam go do stołu i posadziłam na krześle jak małe dziecko. To samo zrobiłam z Conorem, Jusem i Patty. Dopiero wtedy mogliśmy zacząć "normalnie" jeść.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak rzadko dodaje rozdziały, ale na razie muszę się skupię na poprawianiu ocen...
Siedziałam nad nim 2 godziny na balkonie, więc mam nadzieję, że się spodoba ;D
Do następnego ;**
Spedzisz kolejne 2 godziny na pisaniu nastepnego x d
OdpowiedzUsuńWciagam sie w te opowiadanie ; D
Pisz nn sis ; *
matko płakałam ze śmiechu , siostro masz talent , hahah :D
OdpowiedzUsuń