piątek, 31 maja 2013

6. I Know It Might Sound Crazy..

(Samantha)

Wstałam dzisiaj wesoła i cały ranek tak się uśmiechałam, że Conor myślał, że jestem na prochach. Po prostu nie mogłam doczekać się spotkania z Maxem (a może faktycznie jestem na prochach?).
Podczas śniadania miałam taką głupawkę, że większość moich płatków wylądowała na stole! Biedny Conor musiał mnie cały czas uspokajać.
Kiedy już sprzątnęłam moje poranne arcydzieło ze stołu, udałam się do pokoju by zacząć szykować się na przyjście Maxa.
Z racji, że cały czas byłam w piżamie i nie wyglądałam zbyt atrakcyjnie (jak zwykle z resztą) wzięłam poranny prysznic.
Gdy już wyszłam z łazienki ubrana w bieliznę i owinięta szlafrokiem udałam się w stronę szafy. Otworzyłam moją jakże skromną skarbnicę ubrań w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego. Oczywiście jak każda normalna kobieta stałam pół godziny patrząc na moje ubrania nie mogąc się zdecydować.
W końcu udało mi się wybrać odpowiedni zestaw, który od razu założyłam, bo okazało się że już 13:00.
Kiedy byłam już ubrana nałożyłam delikatny makijaż, a włosy lekko pofalowałam. Do torebki wpakowałam komórkę i mój ulubiony grejfiutowy (XD) błyszczyk. Doszłam do wniosku, że jestem gotowa, więc zeszłam na dół by jeszcze przez chwilę go pomęczyć.
- .... i dlatego uważaj, bo jestem jak ninja! - usłyszałam Conora.
- Znowu gadasz sam ze sobą? - zapytałam schodząc po schodach.
- Ha ha... Dla Twojej wiadomości rozmawiam i człowiekiem i uprzedzając Twoje pytanie, tak, z żywym.
- Jestem z Ciebie dumna! - powiedziałam i weszłam do salonu, Prawie bym się wywaliła, gdy zobaczyłam z kim Conor rozmawia. - Max?! Co ty tutaj robisz?
- Przecież miałem przyjechać do Ciebie o 14.
- Ale jest 13:30.
- Raczej 14:15.
Spojrzałam na zegarek na mojej ręce i na wiszący w salonie.
- Kurwa, stanął mi!
- Yyyyyy... - Conor i Max dziwnie na mnie spojrzeli.
- Zegarek debile!
- Aaaa... To trzeba było tak od razu.
- Jesteście nienormalni.
- Jakbyś nie wiedziała. - dodał Conor.
- Gotowa do wyjścia? - zapytał Max.
- Jasne.
Ja i Max wyszliśmy z domu, przed którym stał srebrny chevrolet captiva. Max otworzył mi drzwi od strony pasażera, zamknął gdy wsiadłam i chwilę później sam wsiadł. Podczas jazdy zapytałam Maxa o czym rozmawiał z Conorem i dowiedziałam się bardzo ciekawych rzeczy. Mój ukochany braciszek straszył Maxa, a my nawet parą nie jesteśmy!
Nawet nie zauważyłam kiedy podjechaliśmy pod dom Maxa i reszty chłopaków z The Wanted. Mój towarzysz otworzył mi drzwi auta niczym gentlemen i powoli wysiadłam. Podeszliśmy do drzwi wejściowych, które po chwili otworzył Max. Gestem ręki pokazał żebym weszła do środka, tak też zrobiłam. Stojąc w korytarzu słyszałam jakieś hałasy dochodzące z głębi domu. Stojący obok mnie Max krzyknął na cały dom.
- Zamknąć ryje! Kobieta w domu!
Hałasy trochę ucichły, a Max zaprowadził mnie do salonu w pięknych kremowych kolorach. Ciężko było określić pierwotny wygląd pomieszczenia, bo większość mebli oraz podłoga zasypana była różnymi śmieciami. w samym środku tego bałaganu siedziało czterech mężczyzn.
- Co to ma być? Przecież mówiłem, że będziemy mieli gościa! - oburzył się Max.
- Powiedziałeś, że to TY będziesz miał gościa, więc my urządziliśmy sobie prywatną imprezkę. - odezwal się niebieskooki mężczyzna z burzą loków na głowie.
- Dla waszego dobra lepiej to posprzątajcie. - Max trochę złagodniał.
- No dobra... Niech Ci będzie. - powiedzieli na przemian mężczyźni.
- Chodź ze mną. - mo przyjaciel złapał mnie za rękę i zaprowadził wgłąb domu.
- Gdzie ty mnie prowadzisz? - zapytalam.
- Zobaczysz. - odparł i chwilę później staliśmy pod jakimiś drzwiami.
- Ładne drzwi Łysy. - powiedziałam.
- Wiem, bo moje.
- To był sarkazm debilu.
- Wiem debilko. - odpowiedział i wepchnął mnie za owe drzwi.
Jak szybko się domyśliłam, był to pokój chłopaka. Ściany były brązowo kremowe, a na środku stało dwuosobowe łóżko. Po lewej stronie znajdowało się duże okno, a nad łóżkiem półki pełne książek. Byłam pod wrażeniem jego wyglądu,
- Przepraszam za nich. Są niedorozwinięci umysłowo. - powiedział Max, co wywołało u mnie uśmiech.
- Nie trzeba być chorym umysłowo, żeby zrobić taki chlew.
- Zobaczysz, jeszcze zmienisz zdanie. - oboje się zaśmialiśmy.
- Nie powinniśmy im pomóc?
- Poradzą sobie. Nie takie rzeczy się sprzątało.
- To może być jeszcze gorzej?
- O wiele. Tak to jest jak pięciu facetów mieszka pod jednym dachem.
- Ja mieszkam tylko z bratem i we dwójkę potrafimy trochę szkód wyrządzić.
- Tośmy się dobrali. - Max zaśmiał się,a ja podeszłam do półki, na której widniało wiele zdjęć.
- To ty? - chwyciłam do ręki zdjęcie małego chłopca.
- W całej okazałości.
- Ale byłeś słodki!
- Nadal jestem. - zabójczo się uśmiechnął.
- Taaa...
- Śmiesz wątpić? - zbulwersował się Łysy.
- Nic nie mówię!
- Masz szczęście...
- Bo co?
- Bo...
Max stał na tyle blisko mnie, że mogłam spojrzeć mu prosto, w te jego piękne oczy. Potrafiłam bym patrzeć w nie przez wieki... Były hipnotyzujące... Zagryzłam wargę,a Max zbliżył się do mnie jeszcze bardziej i...
- Posprzątane! - do pokoju wpadł Mulat, a my gwałtownie odsunęliśmy się od siebie.
- Już? - zdziwiłam się.
- Jesteśmy szybcy, - powiedział i znikł tak szybko jak się pojawił.
- Lepiej do nich chodźmy, bo zaczną coś podejrzewać... - powiedział Max
- Niby co?
- Nie wiem, ale z Nimi nigdy nic nie wiadomo.
Po jego słowach zeszliśmy z powrotem o salonu, który był nie do poznania! Nie było żadnych śladów po tamtym chlewie!
- Niezłe z was sprzątaczki. - powiedziałam do siedzących na kanapie mężczyzn.
- Dziękuje za komplement madame. - powiedział piwnooki z ciemnymi włosami całując mnie w rękę.
- Tom nie wydurniaj się. - Max zdzielił go po głowie. - Sam poznaj moich kumpli. Ten debil to Tom. - wskazał na chłopaka, który pocałował mnie w rękę. - A na kanapie od lewej Jay, Siva i Nathan.
- Cześć. - powiedzieli równo.
- Chłopaki, to jest Samantha.
- To jest TA Samantha? - zapytał Jay
- Co masz na myśli mówiąc TA? - zwróciłam się do niego.
- Max dużo o Tobie opowiadał. - odparł.
- I to bardzo dużo. - dodał Nathan.
- Cicho ciołki.
- Zluzuj Maxio. - powiedziałam, co wywołało napad śmiechu u chłopaków.
- Maxio? Hahahaha! - Tom nie mógł się opanować.
- Chyba jednak miałeś rację z ich upośledzeniem umysłowym. - uśmiechnęłam się do Maxa.
- Ej! - ocknął się Siva.
- To jego słowa, nie moje! - wskazałam na zdziwionego Łysego.
- Dobra, skończmy ten temat. Co robimy? - wtrącił się Nath.
- Może film? - zaproponował Siva.
- Niee... Zbyt nudne. - stwierdził Tom.
- Butelka? - rzuciłam pomysł.
- Świetny pomysł! Idę po butelkę! - Jay zerwał się z kanapy i poleciał do kuchni.
- Tylko pustą weź! - zawołał Max.
Chwilę później do salonu wpadł uradowany Loczek z butelką po wódce.
- Mam! - odparł triumfalnie.
- Brawo miszczu! - pochwaliłam go.
- Dziękuje szanownej publiczności. - niebieskooki ukłonił się i wszyscy razem usiedliśmy w kółku na podłodze.
Chłopcy namówili mnie żebym zakręciła pierwsza, tak więc zrobiłam. Wypadło na Toma.
- Prawda czy wyzwanie?
- Wyzwanie. - odpowiedział.
Chwilę pomyślałam, aż nad moją głową zaświeciła się energooszczędna żarówka firmy OSRAM.
- Coś czuję, że Sam wpadła na diabelski pomysł. - powiedział Jay.
- Żebyś wiedział. Daj mi swój telefon. - zwróciłam się do Toma.
- Po co?
- Zobaczysz.
Chłopak podał mi komórkę, a ja wpisałam numer Conora. Podałam mu telefon i powiedziałam.
- Wkręć mojego brata.
- Łatwizna. - stwierdził i nacisnął zieloną słuchawkę. Chwilę czekaliśmy, aż Conor odbierze, co w końcu nastąpiło.
- Dzień dobry. - zaczął Tom kobiecym głosem. -  Z tej strony konsultantka firmy Tesco. Dzwonię dzisiaj do pana z wyjątkową ofertą, a mianowicie: kup litr wódki, prezerwatywy dostaniesz gratis. - w tym momencie Max musiał zakryć mi usta ręką bym nie wybuchła śmiechem. - Mamy także specjalne promocję na tampony... Mam nadzieję, że pana zaciekawiłam i skorzysta pan z naszej oferty... Do widzenia.
Tom odłożył telefon, a wszyscy wybuchli niepohamowanym śmiechem.
- Promocja na tampony? Rozjebałeś mnie tym! - powiedział Max.
- Wkręcanie ludzi to moje powołanie. - stwierdził.
- Teraz ty kręcisz. - powiedziałam, gdy uporałam się z powracającym śmiechem.
Thomas zakręcił i wypadło na Maxa.
- Prawda czy wyzwanie?
- Prawda.
- Cienias. - walnęłam chłopaka w ramię.
- Cicho tam! Twoje pytanie: Czy ty i Sam jesteście parą? - zapytał Tom, a wszyscy spojrzeli na nas.
- Nieee... Oszalałeś... Nigdy... Jesteśmy tylko przyjaciółmi. - mówiliśmy jeden przez drugiego.
- Mówicie co chcecie. - skwitował nas Nath.
- Dobra, skończy ten temat, - odparłam i powróciliśmy do gry.
Graliśmy cały wieczór, aż musiałam wracać do domu. Pożegnałam się z chłopakami i już chciałam wracać, ale Max uparł się, że mnie odprowadzi. Zgodziłam się i chwilę później szliśmy spacerkiem w stronę mojego domu. Na miejscu pożegnaliśmy się, a Max pocałował mnie w policzek na pożegnanie. Gdy odchodził pomachałam mu i weszłam do środka.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Późno dodaję, ale to zasługa mojej kochanej siostrzyczki Angeliki ;D
To są owoce wczorajszej burzy, podczas której nudziłam się i zaczęłam pisać, więc nie zdziwię się jak się wan nie spodoba....
Dedykuję ten rozdział mojemu kochanemu mężowi Roxx - za grejfiuty ;D
oraz Angelice, bez której tego rozdziału by nie było <3

Kocham Was ;**

Uwielbiam ten gif ;DD

Do następnego ^-^

2 komentarze:

  1. Wielbię cie!!!!!!
    '- Ładne drzwi Łysy. - powiedziałam.
    - Wiem, bo moje.' -rozjebałaś mnie tym xD
    Coraz bardziej zaczynam myśleć ze Tom jest opętany!
    Tampony ahahahahah leże nie wstaje , popłakałam sie ze śmiechu.!!!!!!
    Siva taki moment zepsuł, a byli juz tak blisko i ten musiał wpaść, ludzie!! Hańba ci Siva!!!!
    czekam na następny, dawaj szybko !!!

    Odwala mi szkabuja !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przydalo by sir wiecej takich burz ...
    Pisz nn .. : D
    Weny ;*

    OdpowiedzUsuń